lit lounge

- na pewno nie ja - powiedział, wskazując na swojego drinka, kolorowego i w ogóle lans. spuścił wzrok na swoje butki, zauważył, że skarpetki z nich mu wystawały, to nie dobrze.

- czeeeeee geje - przywitał się, nie żeby miał coś do gejów, ale on tak zawsze.

a potem to poszet, bo mnie zwalajoooo. ;o

pomachała do renee, to znaczy tak żeby ją zauważyła.

- ... - powiedział do fabiena i powiedział, że pa. i przesłał gee buziaczka i uciekł.

ożywił się bo renee mu gdzieś przed oczami przemknęła,a może to fatamorgana,wiec korzystając z obecnosci esti w poblizu zapytał,czy ją widziała może.

okej, anne więc, znudzona już trochę, przysiadła się do facetów i esti, siadła gdzieś koło markiza i dość gwałtownie postawiła szklankę z martini na ladzie.
- jestem anne - powiedziała do ogółu.

dopiła drinka i stwierdziła, że musi się zbierać. powiedziała więc "cześć!", tak do ogółu i wyszła.

- cześć anne - pomachał jej przed oczyma i uśmiechnął się trochę zbyt szeroko do jej dekoltu, czując się jak na spotkaniu aa.

poszła na zaplecze z panem kelnerem,mrau a po wszystkim zwiała do domu malowac paznokcie. psu.

- czeeeść anne - przywitała się, bo anne jej raczej nie obgadywała w klasie, to mogłaa być - tak widziałam, renee jest z nami, kochani!

pomachała esti i ruszyła w jej stronę, zaraz zauważyła też markiza i uśmiechnęła się do niego zupełnie szeroko, jednak bez przesady, bo nie lubiła się aż tak afiszować.

- ty jesteś, hmhm, samuel? - zapytała niepewnie, nie wiedziała do końca, kto jest kto. - słyszałam o tobie trochę, głównie z tej plotki o tym, jak popalaliście z moim bratem w męskiej.

Wypiła drinka do końca. I podeszła do baru, zamawiając kolejnego. Przyglądała się facetom.

- gee - zaczął, odstawiając pustą szklankę po dżaku - powiedz mi kto jest kto, bo ja ich nie znam. to znaczy znam niektórych.

- to już o tym plotkują? - spytał, unosząc obie brwi. odwrócił się więc w jej stronę ze szklaneczką i spytał, czy jeszcze się czegoś napije, bo martini jedno to nic wielkiego.

samuela zauważyła dopiero teraz, więc powiedziała mu cześć, zakładając nogę na nogę. posunęła się nawet, to znaczy przysunęła do fabiena, żeby zrobić miejsce renee.

- plotki są wszędzie - wzruszyła ramionami i poprawiła dekolt, nie bardzo podobało jej się świecenie cyckami. - jasne, że się napiję, może, nie wiem, wódki? - uniosła prawą brew do góry. - pod warunkiem, że pijesz ze mną, nie lubię pić wódki sama.

- renee! - już mu się znudziło ukrywanie emocji,więc wykrzyknął jej imie dosyc głosno i co najwazniejsze radośnie i wesoło,hopsasa & tyryryry.

- ja jestem zawsze chętny do picia - zapewnił ją i kiwnął na kelnerkę, bo to co zostało w butelce nie było w jego opinii wystarczające. - więc anne.. jesteś nowaaa?

- maaaarkiz! - w końcu udało jej się dotrzeć do nich wszystkich, usadowiła więc swój tyłek gdzieś pomiędzy marizem a esti, żeby nikt nie czuł się poszkodowany. - skombinujesz mi piciu, prawda em?

- nowa, zupełnie nowa, ale poznałam już kilka osób - powiedziała, skupiając wzrok na jego ustach, które swoją drogą bardzo jej się spodobały. kelnerka przyniosła wódkę, więc zaproponowała, żeby samuel im polał.

przystał chętnie na tę propozycję i polał, ale nie tylko do ich szklaneczek, ale również po bluzce anne, nie pytaj mnie jak. - o jezu, przepraszam cię strasznie, ręce mi się trzęsły! - jasne, jasne. zabrał się za wycieranie jej dekoltu ;x

- wódka i martini,możesz wybierac,albo zamówimy jeszcze coś. - miał nadzieje,ze zauwazy jego opiekunczosc i cała reszte,w koncu był miły i lubił pizzę.
zaśmiał się serdeczenie ze starego triku samuela,ten chłopak nigdy z tego nie wyrośnie! (xd).

- ojej! - jęknęła, w myślach mając ochotę jęknąć coś mocniejszego i jeszcze go pobić, ale ludzie patrzą, więc szybko się opanowała. - teraz coś z tym zrób - rozkazała całkiem władczo, jednak nie potrafiła opanować rumieńców na twarzy.

- to teeen do jutra. my lecimy - skinęła na fabiena, pomachała wszystkim i poszli, że z fabienem.

zaproponował gee spacer, czy cokolwiek innego i poszli też.

- martini - powiedziała, po chwili zastanowienia. - jestem wykończona! jeszcze ten palant wcisnął mi jakieś książki, w których mam znaleźć dowody na to, że zachowywałam się niegrzecznie - pozwoliła sobie oprzeć o markizowe ramię, wsłuchując się w giw e bit od mmmm tu mi lecące z głośniczków.

- musisz się przebrać, bo się, ten no, przeziębisz! - westchnął, przy okazji kopiąc w łydkę markiza, żeby siedział cicho i się z niego nie śmiał. zrobił z leksza spenianą miną i raz po raz wspominał coś o tym, jak to mu przykro.

Ona wypiła drugiego już drinka, i poszła na spacer, przewietrzyć się, czy coś. Obciągnęła krótka sukienkę, zapłaciła i wyszła.

- och, świetnie! - warknęła, dziwnie spoglądając na markiza i zastanawiając się też, dlaczego samuel głaszcze go po łydce, bo tak jej to wyglądało. - może mam się jeszcze rozebrać tu i teraz, hę? - zapytała, raczej retorycznie. - śmierdzę wódką - dodała, wzdychając ciężko i pacając samuela ręką w czoło.

nalał jej więc elegancko i nawet nie rozlał,nie wiem jak to zrobił skoro cały czas na nią patrzał. - idiota. - podsumował ich wychowawcę i zaproponował,że jej nawet pomoże.

- nie bij mnie, to było naprawdę niechcący! możemy isć do łazienki cię wysuszyć! albo zamówię taksówkę, hm? - zaproponował. może ją nawet wykapać i wymasować stópki. w swojej wannie bardzo dużej i wygodnej.

- a tam, jakoś sobie sama poradzę - zaśmiała się, upijając zaraz trochę martini, stwierdzając po cichu, że markiz to bardzo miły chłopiec i ma fajne dłonie, którym chętnie dałaby się pomacać.

- okej, skoro tak - wzruszyła ramionami, nieco udobruchana i nawet się do niego uśmiechnęła. - ale weźmy ze sobą tę wódkę, skoro już ją zamówiłeś - poprosiła, bo mimo wszystko miała ochotę się napić.

- okej, ale że jedziemy do domu? - spytał, bo zazwyczaj po alkoholu i trawce się gubił. zsunął się na ziemię, znaczy stanął. - a wódkę, tak, tak.. - wódki w domu nigdy za wiele, tak powtarzał mu wujek, właściciel jakiejś miłej winnicy.

napił się wódki,kolejny raz dzisiejszego dnia po czym położył rękę na kolanku renee,pod stołem,mało dyskretnie. - może trzeba skorzystac z tego,że na jutro nie ma dużo zadania? - co miało byc swoistą aluzją,to nic,że pachniał alko,ale w sumie wydaje mi sie to nawet podniecające.
i zw.

- no tak, a gdzie niby chciałeś jechać? - zapytała, również wstając i ciągnąc go w stronę wyjścia za rękę. - do zoo? - prychnęła. - od razu mówię, że ty płacisz za taksówkę - powiedziała, bo tak naprawdę to nie miała przy sobie gotówki, jedynie kartę kredytową ojca.

- och tak, to może być ostatni taki luźniejszy dzień. do wakacji - pokiwała głową i przysunęła twarz do markizowej. przesunęła ustami, wciąż jeszcze trochę malinowymi od błyszczyka, po jego prawym policzku i powiedziała, że ma wielką ochotę na coś słodkiego.

- myślisz, że jestem jakimś dupkiem, żeby kazać ci płacić za taksówkę do mojego mieszkania? - prychnął, otwierając jej drzwi, zaraz sam też wyszedł, złapał taksówkę błyskawicznie, lata praktyki, pojechali i zacznę.

wróciła po swoją e torebkę? bo estelle jest raczej średnio rozgarnięta i jej zapomniała, a że fabien jechał na kilka dni na południe, to poszedł się spakować. z żalem stwierdziła, że jest prawie pusto, więc wzięła jakiegoś niedopitego drineczka i usiadła.

- mam nawet pomysł. - wyszeptał do jej ucha,miał nadzieje ze slyszala bo w klubie dudniło in my arms kylie. i nie pytajcie sie skad on ma dostep do basenu na dachu hotelu,nie pytajcie.

mruknęła coś, że zdaje się na jego inwencję twórczą, nie zauważyła nawet estelle, bo zaczynało jej się kręcić w głowie, od alkoholu i perfum marquiska i jej własnych, które się trochę gryzły. przesunęła dłonią po jego torsie, chciałam napisać torcie, pozdro.

konkretnie idea była dobra,a nawet bardzo,ale przecież basen nie ucieknie i karty dostępu też mu nikt nie zabierze. tak więc pocałował łapczywie ją,nie wiem czy można łapczywie całowac,przy okazji namiętnie też,bo był napalony.

spojrzał w stronę esti i uznał, że się przysiądzie, więc zaraz to zrobił.
- hej, wróciłaś? - zapytał, po czym dopił swojego drinka.

na początku w ogóle go nie zauważyła, więc nieprzytomnie zamachała brwiami.
- wróciłam - powiedziała szczerze tym faktem, zasmucona?

- coś się stało? - zapytał, wcale nie chciał być natarczywy. zamówił tekilęęę u jakiejś brzydkiej kelnerki i zwrócił się w jej stronę.

zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się do jego ust, które notabene były wybitnie miłe, miękkie i gorące, szkoda że wcześniej tego nie zauważyła. pogłaskała markizowy kark opuszkami swoich długich palców pianistki i odwzajemniła! ;p

on też był wiecznym krejzolem,wiec spadli pod stół,plan był opracowany szczegółowo więc nie przygniótł jej ani nic z tych rzeczy,tylko całował z języczkiem bo to parysz i smyrał tu i ówdzie.

magia potagia, że tak powiem, bo nikt o dziwo nie zauważył ich zniknięcia, wszyscy byli zajęci swoimi romansami, alkoholem i tyłkami (pyłkami :3), żeby zwracać uwagę na innych. westchnęła zupełnie głośno, odrywając się od jego ust, tylko po to, żeby powiedzieć mu, że jest podniecający, hihi.