CYRYLA.

- nie mów jak moja mamaaaaaaa! - bo jak on chciał od mamy lody na śniadanie, zwłaszcza pod prysznicem, to mówiła, że to niezdrowooooo....... - to wychodzimy, phi.

- ale serio są niezdrowe - powtórzyła, czekając, aż cyryl otworzy kabinę. - chociaż kiedyś moglibyśmy spróbować takich lodów! - dodała wspaniałomyślnie, odgarniając mokre włosy do tyłu i zakręcając wodę.

- kiedyś - prychnął, bo on nie lubił czekać, roztworzył kabińcze i niestety nie wypuścił jej przodem, to nie te czasyyyy, pana obcasyyyy. podał jej ręcznik, sobie też wziął, zakręcił wodę, chyba że ona go wyprzedziła!

owinęła się ręcznikiem, wychodząc za nim, bo zrobiło jej się trochę zimno, to przez spadek temperatury, no wiesz.
- zostawiłam rzeczy w sypialni - poinformowała go, otwierając łazienkowe drzwi.

- no to po nie idź, dla mnie też możesz coś przynieść<3 - powiedział i zrobił minę proszącego kota, czyli nie można mu odmówić.

- hm, no dobrze - zgodziła się, po czym poszła do sypialni i przekopała całą szafę cyryla, szukając może jakichś playboyów, których nie znalazła;c. wróciła z jego i swoimi rzeczami, po czym podała mu hafotowane(!) bokserki, dżinsy i jakąś miłą koszulkę. wciągnęła na siebie bieliznę, czując się niewykorzystana.

stwierdził zupełnie zadowolony, że nie przyniosła mu jakiejś starej koszulki polo o dwa rozmiary zamałej, których miał jeszcze kilka na dnie szafy. - dziękuję :3 - kurturka! wciągnął na siebie bokserki, całą resztę zaraz też. - mam syrop klonowy. do naleśników.....

- nie miałam okazji spróbowac syropu klonowego - odpowiedziała całkiem szczerze, łapiąc go za rękę. - prowadź, kotkuuuuuu.
nie lubię kotków ;<

mogłaś się nie przyznawać, strraciłaś w moich oczach................ . ;d
- od syropu kleją się łapki - wyjaśnił. kleją się, owszem, jeśli się je tak jak cyryl, czyli całym ciałem, xd. - zrobić ci też kakao? - spytał, prowadząc głen do kuchni.

ale naprawdę nie próbowałam xd.
usiadła na krzesłu przy stole kuchennym i ziewnęła, układając dłonie na swoich kolanach.
- hm, jeśli masz ochotę, to z chęcią - powiedziała, śliniąc się do jego tyłka ;x.

- to zrobię! - przyklasnął aż, radosne dziecko słonca i wiosny i całej reszty, wyjął z lodówki mleko, o dziwo nie zsiadłe, i garnuszek do gotowania mleka. - a ty zrobisz nalesniki, xddddd

- eeeej, przecież ty je miałeś zrobić - zaprotestowała, wstając aż. podeszła do niego i oparła głowę na jego ramieniu, obejmując go w pasie, od tyłu. - a ja nie umiem robić naleśników - skłamała, wykręcając się, bo była leniwa!

chciał powiedzieć, że z głenową przyczepioną do pleców będzie mu trudno zrobić i naleśniki i kakao, ale jednak tak było zupełnie miło. westchnął, biedny, biedny cyryl...... - no dobra, ale podaj mi hmmmmm... albo nic nie podawaj - machnął ręką i odwróciwszy się zgrabnie do niej, ucałował ją w czółko.

roześmiała się bardzo swojsko, ale nie jak jakaś krowa czy inne zwierzę.
- może ja zrobię kakao, a ty naleśniki? - zapytała, po czym zrobiła mu malinkę na szyi, mru.

- doooooobra - potarł dłonią swoją szyję, tam gdzie zrobiła mu malinkę, i co on teraz powie swojaj żonie.... okej, nie miał żony, nie był jak ten mormon z piosenki z szikago. - kubeczki mam w szafce, tam! - pokazał na szafkę z przyklejoną na drzwiaczkach naklejką z pikaczu.

- oglądasz pokemony? - zachichotała, wyjmując kubki z plastusiem i stawiając je na blat. nalała mleka do garnka i postawiła go na ogniu, uwijając się z tym dość zręcznie, bo nawet umiała obsłużyć kuchenkę.

ja bym nie umiała ;d.
- nie, to było do czipsów, xd - nie żeby jadł jakoś namiętnie czipsy, raz czy dwa mu się zdarzyło. wyciągnął patelnie, bo ciasto miał gotowe, domowej roboty! przynajmniej tak się nazywało ;d.

nasypała po łyżeczce kakao do kubków i oparła się tyłkiem o lodówkę, przyglądając mu się zza włosów, bo znowu przysłoniły jej widok.

- ile będziesz chciałaaaa? - naleśników, cnie. bo właśnie nalewał ciasto na patelnie, nie brudząc przy okazji kuchni.

- jednego albo dwa, najwyżej dojesz po mnie - odpowiedziała, chociaż nie była pewna, czy będzie miał ochotę dojadać po niej.
mleko się zagotowało, więc podeszła do kuchenki, odpychając cyryla tyłkiem na bok xd i wzięła garnek, nawet nie aż taki gorący, bo cyryl chyba zatroszczył się o nowoczesne garnki. zalała więc kakao i zaniosła kubki na stół, dumna z siebie.

- łał - stwierdził z uznaniem. i dla kakao i dla tyłka gwen :3. - to robię dwa dla ciebie. i trzy dla mnie. - bo on bardzo bardzo bardzo lubił naleśniki. zjadłabym naleśnika ;x. smażył, smażył, smażył aż usmażył i wyciągnął obiecany syrop klonowy z szafki.

- ładnie pachnię - powiedziała, machając do niego uroczo rzęsami. usiadła na krześle, włosy jej jeszcze nie wyschły po tym prysznicu, więc musiała pewnie wyglądać okropnie, o czym go poinformowała.

myślałam, że pomachała uszamiiiiiii, xd.
- a taaaaam, wcale nie wyglądasz. - tylko trochę, ale tego nie powiedział, xd. - wyglądasz ślicznie. masz, to dla ciebie - podał jej talerz z naleśnikami, tymi dwoma jej.

jakie to słooooodkie, naleśniczki! xd
- hm, dzięki - uśmiechnęła się szeroko, z apaetytem w oczach patrząc się bardziej na niego niż na te naleśniki. - a gdzie masz sztućce? - zapytała, po czym podrapała się po ramieniu.

- chcesz jeść sztućcami? - zdziwil się, bo on jak moja siostra i kuzyn, pozdro franek, jadł rencyma! xd - okeeeeeej, już daję - no i dał, ładny widelczy i ładny nożyk, co z tego że oba z innego kompletu.

- dobre - powiedziała z pełnymi ustami, właśnie przeżuwając duży kawałek naleśnika, który zaraz połknęła. - możesz mi takie robić codziennie, będę do ciebie przychodzić na śniadanka xd.

- no dobra......... - westchnął zbolaly, bo co teraz, będzie musiał wcześnie wstawać, żeby rano zdążyć zrobić zakupy i wogle! :c będzie jak will w był sobie chłopiec. - ale nie znudzi ci się?

- nie, możesz codziennie robić inne, kupię ci nawet ksiązkę kucharską na urodziny - powiedziała wspaniałomyślnie, oczywiście żartobliwie, gorzej jak cyryl to zrozumiał. pociągnęła go na krzesło obok siebie, bo on nie siedział przecież! z tego co zauważyłam xd.

bo ona wciąż coś od niego chciała! xd
- dobra. - cicho, nie pamiętał kiedy ma urodziny, xd. - a ja ci na uro kupię miarkę, będziesz sprawdzała ile ci przybyło w talii od naleśników - zaśmiał się i pacnął ją w kolano, po czym zabrał się za naleśniki.

no bo ona była rozkapryszoną jedynaczką! xd
- mam dobrą przemianę materii, wiesz? - zapytała, ale tak już bardziej retorycznie, po czym pożarła pierwszego naleśnika i właśnie zabrała się za drugiego. - a miarkę już mam, ale nie powiem ci, ile mam w pasie ;x.

- poooooooowiedz, to ja ci powiem ile ja mam, xd - zaproponował, uczciwa wymiana! oczywiście nie miał pojęcia ile ma w pasie, no ale co z tego, coś wymyśli, xd.

poklepała go po brzuchu, zaznaczę, że twardym.
- bardzo śmiesznie - mruknęła ironicznie, odsuwając od siebie talerz, bo już się najadła. - zaraz będę mieć kompleksy! - ostrzegła go, macając przy okazji po kolanie, prawym, bo siedziała po jego lewej.

- powinnaś, bo jestem chudy, w przeciwieństwie do ciebieeeeee! - powiedział, taki bezczelny, i złapał ją za cycka ;o! pewnie prawego. - masz większe piersi ode mnie! - to tylko i wyłącznie dobrze.

- a tobie coś odstaje! - zauważyła, bardzo słusznie zresztą, po czym teraz przejechała tą ręką, którą wcześniej trzymała na jego kolanie, na jego krocze, żeby wskazać mu dowody i nawet go po nich pomacać.

- gwen, jesteś zboczona! - stiwerdził oburzony i za karę pocałował ją w szyję, którą zaraz też ukąsił, żeby sprawdzić, czy może się tam ubrudziła i będzie smakowała naleśnikami. niestety! gwen jadła nie jak świnka. mokra świnka :c

- no, jakoś zbytnio się nie bronisz - odparła kąśliwie, o boże, napisałam kośliwie najpierw xd. pomasowała go po tym kroczu, odruchowo już nawet chyba i odwróciła się bardziej w jego stronę, bo miała brzydki profil i krzywy nos xd.

- fuj, jaki masz brzydki nos, gwen, xd - powiedział i w ów nos ją ukąsił, wcale nie był aż taki brzydki.... - jak mam się bronić, zostałem przez ciebie zdominowany!

- pfff, wcale nie jestem jakąś tam dominą, to brzydkie imię ;x - powiedziała, bo była głupia, to pewnie od przebywania przez zbyt długi czas z cyrylem w jednym łóżku, łazience, a potem kuchni, swoją drogą miała ochotę wrócić do łóżka!

sesese, poza łóżkiem tez jest wiele przyjemnych miejsc, ju noł!
- ty chyba nie wiesz co mówisz, gwen!- powiedział i zatkał jej usta swoimi ustami, językiem wraz. smakowała naleśnikami, a to dobrze. to znaczy, jemu odpowiadało.

on też smakował naleśnikami, nawet nie jechało mu z zębów aż tak bardzo, taki żart xd. bardzo zręcznie i zgrabnie, a przy tym jeszcze nikomu nie robiąc zbyt wielkiej krzywdy, przesiadła się na jego kolana, siadając na nim okrakiem, bo się napaliła po naleśnikach. splotła ręce na jego karku i z ust przeszła na brodę, a potem na szyję, którą pocałowała równie namiętnie, hrrr.

bo tam w tych naleśników było dużo cynamonu, a to afrodyzjak, cnie!
splótł dłonie nad jej tyłkiem, zachłannie kradnąc jej pocałunki (matko, nie wiedziałam jak się pisze.......) i mruknął jej na ucho coś o tym, że nie musiała się ubierać, bo on chętnie ja pozbawi ciuchów ;c

- ale będzie mi zimnoooo ooo oo - westchnęła, bardzo przeciągle, z przeciąganiem tego o i wogle! wsadziła ręce pod jego koszulkę i podrapała go wcale nie aż tak mocno po pleckach.

- to cię rozgrzeję? - zaproponował. miał nadzieję, że gwen nie miała wątpliwości co do jego mocy wytwarzania ciepła! był jak czwarta atomówka, czy coś równie ekscytującego.

lubię atomówki, dziewczynki, które zostały w domu ratują świat!
- hmmmmmm - zastanowiła się, w międzyczasie przejeżdżając ustami po jego policzku. - a czym mnie rozgrzejesz? - zapytała, bo chciała się tak tylko upewnić.

- nie zadawaj głupich pytań, hm? - luźna propozycja, luźne gatki! xd wsunął dłoń na jej kość ( koń, xd) biodrową od strony prawej, drugą ręką rozpinając jej stanik, żeby potem go ściągnąć razeeeem z bluzką, co zrobił zupełnie szybko.

a ona pozbawiła go koszulki, która wylądowała gdzieś w zlewie, bo gwen nigdy się nie lubiła kontrolować i może jeszcze trochę się obawiała, że tym razem naprawdę zrobi sobie krzywdę.
- ale tu jest naprawdę zimno - mruknęła do jego ucha, które za chwilę przygryzła. - mam wrażliwą skórę, szczególnie w niektórych miejscach ;c

wyjebie łokciem w stół i straci czucie w ręce, na przykład! ;x to by było niefajne.
- to wolisz iść do łóżka, gwen? to daleko.. - za daleko dla niego. rozpinał właśnie jej spodnie, całując obojczyki, raz prawy, raz lewy, żeby żaden nie czuł się zaniedbany.

- chyba wiesz, że ryzyko zrobienia sobie krzywdy w łóżku naprawdę spada? możesz mnie przywiązać, jak chcesz - zaproponowała, zaciągając się jego zapachem, bo mimo tego, że myli się tym samym żelem, on i tak pachniał sobą.

- nie mam czym - zauważył, bo nie miał zamiaru jej krępować paskiem, jeszcze poobcierałaby sobie nadgarstki i całą resztę. - to chodź na łóżko, marudoo - a teraz seksy, bo wziął ją na ręce, zachwiał się aż, bo nie był pudzianem.

roześmiała się nawet perliście, choć bardzo rzadko udawało jej się tak naprawdę naprawdę perliście zaśmiać i ucieszyła się, że tak jej wyszło.
- ale fajne masz bicepsy - wyszeptała do jego ucha, bardzo podniecająco, przynajmniej w jej zamiarach.