sala historyczno-francusko-geograficzna

obejrzała się na chwilę do tyłu i przyjrzała się hilary której jakoś nie mogła skojarzyć.
- aha, całkiem niezły. - powiedziała. - w ogóle wygląda bardzo miło. i chyba się trochę denerwuje. xd

- lubię naszego nauczyciela - wyznała czarli na ucho, rozglądając się. było kilka nowych twarzy, to dobrze. kilka zniknęło. też dobrze, bo ta okropna cleverter miała wiecznie tłuste włosy. w każdym razie pod ławką pisała esmeska do fabiena.

-w takim razie jesteś w okropnej sytuacji, hilary, bo zostaniesz po lekcji na krótkiej rozmowie i będziesz nudziła się jeszcze bardziej-rzekł zupełnie ostro, sam się zdziwił-to teraz koleżanka,proszę.

-Jestem Viki i jestem z Londynu, więcej nie mam do powiedzenia raczej-jakoś z tego wybrnęła. Usiadła z powrotem na miejsce .

- nowa, kompletnie nowa - powiedziała, a właściwie powtórzyła, bo o tym mówiła już wcześniej. - a ty wyglądasz na obeznanego - stwierdziła, mrużąc oczy i mierząc go spojrzeniem, oceniała go właśnie w skali od jeden do dziesięć. dawała osiem!

uśmiechnęła się pod nosem, i tak nie miała co robić po lekcjach, chyba że Radwan by zadzwonił .
-Ta jest panie profesorze - odparła

- ale to wydaje się być zupełnie urocze, nie sądzisz? - uśmiechnęła się, opierając łokcie o stolik, a podbródek na dłoni, prawej. - lepsze to, niż żeby miał się na nas wydzierać.

charlie też przyjrzała się hilary & viki przy okazji.
-znasz je?-zapytała estelle, przyglądając się zza ramienia treści smsa-kto to kotuś?

-świetnie, viki-pokiwał głową z aprobatą i oblizał spierzchnięte wargi, sprawdził dziennik-panna antoinette?

mruknęła potakująco rozglądając się po klasie.
- nie chcę mówić o sobie. - powiedziała, ale wcale nie chodziło o to że była nieśmiała. - nie jestem zbyt kreatywna co do przedstawiania się.

pokręciła głową, strzepując tym samym kosmykiii włosów z ramion. nagich ramion.
- nieee znam - odpowiedziała po chwili zastanowienia - fabien. mój chłopak. on chodzi do b.
/a w zasadzie będzie chodził jak talisza go zapisze xd

poprawiła kołnierzyk swojej białej koszuli i nachyliła się lekko w stronę chantelle. - cześć jestem gee i lubię twój tyłek - zachichotała ostrożnie, zasłaniając usta ręką.

-nie ma jej panieprofesorze!-wyrwała się, właściwie to krzyknęła aż, żeby się podlizać, nieważne i wróciła do estelle-masz chłopaka?!

- ja? przyjechałem dopiero wczoraj. estelle to moja kuzynka, ona zna tutaj chyba wszystkich. mieszkałem w los angeles, a tyy? - przyglądał się wszystkim po kolei, zatrzymując wzrok na georgii, bo miała ładne włosy, które komponowały się z piegami. już nawet wiedział kto to! wrócił jednak do anne.

-ach, w porządku... to znaczy to nie jest właściwie w porządku, boo.. zresztą pewnie wiecie, och, więc pa..pascal debre?

estelle nieprzytomnie patrzyła w nauczyciela. była zmęczona. to po tych nocnych wycieczkach po parku. nie powinna była spać na ziemi, wszystko ją bolało.
- no, maaaam - powiedziała przeciągle, przewracając komórkę w dłoniach.

zachichotała głupio,ale nic nie mogła poradzic,że gee ją rozsmieszyła. - ciekawe,czy daje sie macac po lekcjach. - mruknęła prosto w jej uszko.

- wiesz, jul, można zmyślać - uśmiechnęła się szelmowsko, dźgając koleżankę w żebra łokciem. - możesz mu powiedzieć wszystko. i tak uwierzy, chyba że zrobi dochodzenie. - renee zastanawiała się, czy powiedzieć mu, że jest królową szwecji, ale się rozmyśliła.

-nienawidzę cię-mruknęła, slizgając się tyłkiem na krzesełku w dół-viki, co to za imię..-mruknęła po raz kolejny, do esti ofc.

- przyjechałam z cannes, dokładnie dzień temu - odparła, spoglądając na tyłek nauczyciela od francuskiego, był zupełnie w jej typie. ale zaraz też odwróciła wzrok w stronę chrisa, nie chciała, żeby poczuł się ignorowany. obciągnęła spódniczkę, zdecydowanie zbyt krótką.

-aha, dobrze, rozumiem, że go też nie ma-zmarszczył nosek, wpatrując się w listę-to teraz, hm, delaney. marqueise delaney?

- pewnie nie za darmo - spojrzała na chrisa przelotnie, znudzona totalnie. heeeej, ona gdzieś już go widziała. zmrużyła oczy, bawiąc się zamkiem od torebki dżejkobsa.

- jak z jakiegoś taniego amerykańskiego serialiku - mruknęła przewracając oczami.

- sądzę, że nawet bez dochodzenia domyśliłby się że kłamię, gdybym powiedziała mu że nazywam się William i mam siedemdziesiąt lat. - skrzyżowała nogi w kostkach.

-hej, myślisz, że jest z mody na sukces?-zachichotała, zezując na viki właśnie.

- to fakt - przytaknęła, bo była święcie przekonana o tym, że pan richard preferuje dziewczynki i nie ma problemów z ich odróżnianiem od chłopców.

wyrwany z zamyślenia został,bo usłyszał swoje nazwisko. - hm. - zaczął,bo chciał zakomunikowac wszystkim obecnym,że już nie śpi. wyprostował się na krześle. - jestem markis,jestem całkiem fajny i lubię... - seks? dziewczyny? samochody? trudny wybór. - lubię pizzę.

- to nie świadczy o niej dobrze. no wiesz, ryyydż i cała reszta z mody na sukces, są śmieszni, ale nie zabawni. czy na odwrót. a ta hilary to chyba z idola, czy skąd tam. pewnie też amerykańskiego - pokręciła głową, odpisując fabienowi na esemeska.

- moi rodzice mają dom w cannes, lubię lazurowe wybrzeże - pokiwał głową, zastanawiając się co powie o sobie.

-świetnie, wszyscy lubią pizzę-stwierdził rezolutnie, bo nie wiedział, co powiedzieć i uśmiechnął się, omiótł wzrokiem klasę-charlene deneveu?

słuchała markeza, chociaż go nie lubiła, ale z własnej głupoty etc, bo się w nim kochała w pierwszej klasie.
-aach, ta, jaa-wstała więc, w sumie nie krępowała się chyba nawet-więc ja jestem charlaine, ale mówią mi charlie, hm, lubię chińskich turystów i wybieram bramke numer trzy-i usiadła, ;d

- markizku, zabierzesz mnie na pizzę! - zawołała do niego. przez pół sali, ale to nic.

- no nie,zaraz umrę. - jęknęła,patrząc z utęsknieniem za okno. jednak mimo tego patrzyła się wytrwale na wycho,udając zainteresowanie,nie może przecież stracic pozycji dobrej uczennicy.

-aha, dziękuję, charlie-pokiwał głową, coś tam sobie zanotował i znów zajrzał w listę-estelle fourati?

- też je lubię, szczerze mówiąc, to nie chciałam przeprowadzać się do paryża, czuję się tu kompletnie obco, a tam miałam masę przyjaciół i zostawiłam chłopaka... - pokręciła głową ze znużeniem, przed oczami przeleciało jej tysiąc obrazów związanych z życiem w cannes. - ale hm, w gruncie rzeczy paryż jest ładny, tylko, że niczego nigdzie nie mogę w nim znaleść! - roześmiała się cicho.

-a panna-skinął na renee-zostanie po lekcji również na chwilę, mam dla ciebie zadanie domowe.

usłyszywszy swoje nazwisko, nawet się podniosła.
- no więęęc, jestem estelle fourati i chyba nie mam nic do powiedzenia o sobie, bo większość mnie znaa - usiadła, pocierając wierzchem dłoni o policzek.

- z miłą chęcią, lubię zadania specjalne - zamachała rzęsami, zupełnie niewinnie, i poprawiła się na krześle, jak na jej standardy nieodpowiednim.

- na pewno znajdziesz. z czasem. ja liczę na to, że estelle mnie jakoś do tego wprowadzi. bo w los angeles wszystko było inne - wzruszyła ramionami, czekając na swoją kolej.

-nie sądzę, moja droga-rzekł w stronę estelle, bo w szkole nie byl popularny, wolał czytać szekspira i niespecjalnie lubił teraz popularnych, sori-gdyż mamy tu wiele osób i na pewno chciałyby cię lepiej poznać, więc z łaski swojej zdejmij koronę z głowy i ustosunkuj się do reszty klasy, w porządku?-taka mowa, spojrzał w dziennik-hm, dwie panny fourati jak widzę, więc teraz panna georgia, poproszę.

Siedziała cicho i nawet słuchała. Wiele rzeczy usłyszała, bo miała dobry słuch. Słyszała nawet szepty z drugiego końca sali. Popatrzyła się na Charlie, a potem szepnęł do Hilary
-nie lubię tamtej panny...charlie. Ona jakaś inna jest-nie zachichotała.

prawie się przewrócił,jak zobaczył,kto do niego właśnie krzyknął. ale on postanowił byc dyskretny,a raczej dyskretniejszy i puścił liścik po klasie który z przodu miał napisane 'do renee' a w środku 'kiedy tylko chcesz'.

- heeej, musisz mnie z nią zapoznać, sporo o niej mówisz - powiedziała, stukając paznokciami o blat ławki i spoglądając na swoje kościste kolana. - wydaje się być w porządku, tak myślę - dodała, przyglądając się esti spod przymrużonych powiek.

słysząc swoje wywołane nazwisko, wstała, trzepocząc rzęsami - a więc jestem gee, estelle to moja przyrodnia siostra - posłała całusa w stronę esti. - i mnie również wszyscy znają, oprócz pana, niech pan żałuje, panie profesorze - uśmiechęła się i usiadła, zakładając nogę na nogę.

-vi, nie oceniaj książki po okładce -szepnęła nie ruszając ustami, jak ona to robiła?! xD

-bynajmniej żałuję-pokiwał głową, ominął już nieobecnych-więc pan palaraine?

-mi się jednak coś w niej podoba, ale ok.-Spojrzała na anne a potem na nauczyciela-Teraz to za dziennikiem, a przedtem to nas wybrał. A tak w ogóle to on nawet przystojny jest.

grał na psp, więc się wkurzył, bo musiał skończyć grę, wstał więc tylko i mruknął 'jestem theo i jestem gejem' i usiadł znów.

/ xddd!

posłała markizowi ostre buzi i już naprawdę słuchała pana nauczyciela, czekając aż będzie jej kolej.