jardin albert kahn

-tak jakby... dłużej od ciebie - stwierdziła nieco rozbawiona, z uniesionymi kącikami ust. odgarnęła nieposłuszne włosy z twarzy i uśmiechnęła się nieco szerzej. - w zasadzie zastanawiałam się nawet, czy nie lunatykujesz. dee.

kajl popatrzył na dee.w sumie to było całkiem zabawne. niestety nie wyobrażał sobie nawet swojej miny, bo zrobił ją nieświadomie, może to i lepiej, bo na jej widok pewnie wybuchnąłby śmiechem.
- kajl. nie sądzę, żebym był lunatykiem. jako dziecko się ich bałem, odkąd usłyszałem, ze nie wolno ich budzić. ale nie mów nikomu - powiedział i uśmiechnął się porozumiewawczo.

-ach, nie powiem, nie martw się! - jej uśmiech stał się jakiś taki ciepły, hmm, aż dziwne. odgarnęła po raz kolejny włosy z twarzy, chyba taki tik nerwowy. - w każdym razie miło mi cię poznać, kajl.

kajl odchylił się trochę na ławce.
- mi ciebie też. tylko zastanawiam się, co tu robisz o tej porze? - zapytał, w sumie mimochodem. chociaż to dość ciekawa pora na przesiadywanie na ogrodowej ławce.

-hm, nic takiego. na przykład wracam do domu, w każdym razie.. hm, może jeszcze się zobaczymy. - na pewno, paryż jest malutki <3 poszła, lowe.

kajl pokiwał głową. o, kiedyś na pewno. posiedział sobie jeszcze chwilę na ławce i poszedł do domu, bo w przeciwieństwie do swojej siostry on już potrafił sam trafić i dobrze, bo błąkałby się po ciemnych uliczkach cholera wie ile, zanim znalazłby uczciwego jelenia, który by go odprowadził. i cóż, jego duma by ucierpiała, a tak mógł się cieszyć, że jest taki mądry i elo xd

przechadzała się swoim wolnym lekko anemicznym krokiem po alejkach. W uszach miała słuchawki z czymś smętnym, as olłejs. Czubkiem swojego podniszczonego buta kopała kamyczki i zastanawiała się co tu jeszcze można robić...

łaził i robił zdjęcia wiewiórkom bo zaraz miały się pochowa w norkach i innych takich a on bardzo lubił wiewiórki.

szła sobie i szła zatopiona w swoich myślach i pewnie nawet nie zwróciłaby uwagi na pewnego chłopca, który robił zdjęcia wiewiórkom, gdyby nie to,że wydał jej się znajomy. - ej! -zawołała i czekała na reakcję, bo jak się odwróci i się okaże,że to on, to będzie fajnie, a jak nie on, to ucieknie.

- o, cześc- cyknał jej zdjęcie - ładny płaszczyk - skomplementował zielony trencz moschino cheap & chic. Tak, znał się na modzie. Nie, nie był gejem.
pomyślał sobie, ze ev {jak ona ma na imię? ;d} ładnie wygląda, do prawdy przystojnie.

eveline.
-cześć-rozpromieniła się na jego widok. ona, która uśmiechała się nadzwyczaj rzadko.-dziękuję.-uśmiechnęła się jeszcze szerzej. -co robisz?- stanęła prosto i zaczęła się kołysać w przód i w tył na piętach. taka jej ulubiona zabawa. przekrzywiła głowę na bok i przyglądała mu się w skupieniu.

- robi zdjęcia wiewiórkom! - powiedział nazbyt entuzjastycznie, jak dzieciak który cieszy się że mama zabierze go na ulubione malinowe lody które zawsze były za drogie.
- boże, co ty się tak kołyszesz? - przypomniało mu to jego ostatnią dziewczynę.

-bo lubię. a gdzie te wiewiórki ?- ona tak serio, w ogóle nie widziała wiewiórek. to znaczy kiedyś widziała, ale teraz w tym momencie nie i troche ją to zaniepokoiło. czyżby traciła wzrok?

- patrz, tam się jedna chowa - w opadających liściach rzeczywiście było cięzko je dostrzec.

-oh, widzę-zapiszczała i aż podskoczyła. ze szczęścia rzecz jasna. chwilę postała bez żadnego ruchu a potem wypaliła- noel, masz dziewczynę?

- nie - powiedział po dłuższej pauzie. odczuł to jako mały zamach na jego prywatnośc, w końcu nawet nie byli jeszcze na kawie. Chociaż z drugiej strony to była jego wina, że nie byli na kawie.

- aha. -powiedziała jak gdyby nigdy nic. no bo w sumie dla niej to było nic i w ogóle nie pomyślała,że jemu to mogło w jakikolwiek sposób przeszkadzać. - zimno tu. - kucnęła w pozie do sikania i zaczęła sobie masować ramiona, na których miała co prawda płaszczyk,ale cienki i w dodatku nic pod nim : >

ej, nie lubię noela, powiedzmy że wziął od niej numer i se poszedł bo mi wen uciekł.

był całkiem samotny i palił papierosa, przeglądając notatki z uczelni z braku laku tudzież innych zajęć.

Przyszła tu.I rozglądała się.

Usiadła na jakiejs ławce paląc papierosa i 'grzebiąc' w telefonie.

Usiadłam gdzieś.

oblizał usta jakies milion razy, dochodząc do wniosku, że chyba przegapił przejście paryża z sezonu nieturystycznego do turystycznego i teraz jakoś nie było szansy na znalezienie samotni, ale cóż, uśmiechnął się do słów 'nerwica lękowa' w swoich papierach!

Popatrzyła na palaczy xD i zaczęła grzebać w komórce.

Założyła sobie nogę na drugą i zaczęła smarować się błyszczykiem, bo tylko by tego brakowało żeby miała zajady!

/Piszemy w trzeciej osobie, czyli np. wpadła na x./

Schowała komórkę do kieszeni i popatrzyła na Jesusa.

miał zajady. od braku witaminy d? zajady są całkiem seksowne, jeśli nie zajmują połowy twarzy, a u niego nie zajmowały. o boże, westchnąl i chyba potrzebował intelektualnych podniet. jak się napalacie na niepokalane poczęcie to pozdro, bo on nie potrafił zbytnio zaczynać rozmów!

Podeszła do Jesusa.
-Cześć.

/Teraz lepiej

Skończyła wypalać papierosa więc wyjeła kolejnego bo tak. Zaczeła przewracać zapalniczką w ręku.

uniósł brew, wyrwany ze swoich głębokich przemyśleń dotyczących zapewne znowu śmierci rodziców, nie dziwię mu się przy tym, w końcu była jesień, mojżesz się na niego wypiął i wypił mu całą wódkę a ich siostra, której ciągle nie mają, zniknęła gdzieś w dziwnych okolicznościach. hm.
-cześć?

-Cleo.-uśmiechnęła się.

-w sensie że co?-odparł, patrząc na nią z ogólnym zdziwieniem malujacym się na tej świętobliwej twarzy porównywalnej ze strażnikiem z fresków, którym podniecałam się wczoraj w kijowie, cicho.

-Chciałam Cię poznać..

-więc myślę, że już znasz?-przepraszam za niego, nawet nie popisywał się obecnie jakimś zupełnie szokującym i olśniewającym intelektem, był tylko zupełnie przerażony!

-Chyba tak..

-więc?-cała ta sytuacja zaczynała go chyba śmieszyć, poza tym marzł i poważnie rozważał, czy by sobie nie pójść, nie przejść się PO sekwanie, pozdro del, albo też nie uzdrowić kogoś z nudów. to znaczy nie nudził się, przystosowywał się psychicznie przed zupełnie poważnym kolokwium czekającym go następnego dnia, huh.

-Muszę już iść..paa..-Powiedziała i poszła.

Sophie, dosyć przypadkiem usłyszała ich dialog nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Tak więc zasłoniła się dłonią by ukryć ten o to śmiech.

spojrzał na sophie, kręcąc głową z powątpiewaniem, nawet wysilił się na całkiem miły uśmiech. w sumie cleo zaczynała go już teraz śmieszyć, hm, toteż tylko machnął za nią ręką.
-co to było?-zagryzł brew, przyglądając się sophie właśnie, jezu, dziś nie umiem grać.

Sophie odwróciła się do J. i uniosła jedną brew nie wiedząc o co mu chodzi.

podejrzewam, że jednak wiedziałaaa, ale spoko, nie takie rzeczy się widziało, szczegolnie jako dziecko byłych cyrkowców, toteż tylko wstał, utopił papierosa w umierającym śniegu i machnął ręką w zupełnie nonszalanckim geście, by zaraz tylko rzucić jej krótkie spojrzenie i zniknąć, zapewne w poszukiwaniu kawy.