Café de paris

Miejsce spotkań paryskiej śmietanki od zawsze. Urokliwa kawiarnia, z najlepszą kawą w mieście. Ramantyczne spotkanie przy kawie? Ploteczki z przyjaciółką? Samotne śniadanie? To idealne miejsce.

nate musiał przyjść sam na kawę, bo czuł jakby wszyscy się na niego poobrażali. do tej kawy zamówił więc też dużą i ładną mufinkę z czekoladą i z tym wszystkim usiadł przy stoliku w kącie, spoglądając na ludzi spode łba.

wbił, przebił i wybił. to znaczy wbił do kawiarni, przebił się przez ludzi i wybił tych w kolejce, zamówił wreszcie kawę z bitą śmietaną, taką kobiecą bardzo i w ogóle i usiadł obok nejta-cześć-nie znał go, ale dobra, nejt niech myśli co chce.

przez tę bitą śmietanę uznał, że nok jest gejem, zmarszczył czoło, ale na momencik, zaraz się do niego trochę uśmiechnął, drapiąc po ramieniu. - cześć, mają paskudne ciasta - z serii wyznania, podsunął do niego prawie nieruszoną mufinkę, bo może by miał ochotę.

nawet jakby był gejem to na nejta by nie poleciał, bo nejt ma niefajną rangę. taki żarcik na rozpoczęcie dnia. [btw wstałam o szóstej, móiłam już?] ale zgodnie z zasadą jak dają to bierz, jak biją to uciekaj, spróbował-dobre jest, co ci się w tym nie podoba!-dosolił sobie jeszcze i skubał dalej, ale nie jak słonecznik, tylko w sensie, że no wiesz.

przyszła tutaj,bo powiedzmy,że miała dzisiaj do szku na popołudnie bo coś tam,bo nauczyciele mają grypę żołądkową,a poza tym w pierwszym poście jest jako propozycja samotne sniadanie ,to przyszła tutaj po to właśnie.

/ no mówiłaś!

miętosił saszetkę z cukrem ze swojego spodeczka od filiżanki, by zaraz ten cukier wysypać do kawy, a papierek wyrzucić pod stół, może nikt nie widział. - nie wiem, pewnie po prostu się nie znam na ciastkach, lubię tylko te z kokosem. - co mama mu robiła jak była mały. okej, wcale nie mama, ale gosposia. i popatrzył na szantal, może ona też by chciała ciastko.

nie zauwazyl szantal, bo siedzial do niej plecami. a szkoda, moglby cos zbajerowac, bo nok lubi kobiety i w ogole to so knock knock knock. pokiwal glowa, myslac 'to jakis pedal' i oparl lokcie na stole, zjadl juz mu mufinka. zjadl mu xd-yhyy, jasne, racja, masz racje.. jestem nok!-podal mu reke przez stolik.

wzięła sobie kawę,bo jest najlepsza w miescie a ona byle czego nie pije i do tego tosta z szynką bo też mają dobre podobno. rozglądała się po kawiarni,gdzie było dosyc duzo ludzi jak na taką wczesną porę,przecież ludzie chodzą do szkoły i pracy,ale widac,ze wszyscy mają takie super wymówki jak ona żeby się tam nie pojawic.

- a ja nejt - przedstawił się i to tyle z jego błyskotliwych wypowiedzi, bo zabrał sie za picie kawy, a nejt pije kawę bardzo powoli, to taki jego mały rytuał, prawie jak picie herbaty w japonii czy tam chinach (hinah ._.).

knock studiowal japonistyke i szukal okazji do opowiedzenia o tym nejtowi, a tu taki zonk, bo jego hm partner nie wydawal sie zbyt rozmowny-jestes na cos chory?-uniosl brwi, nie chcial go zranic, tak mu przyszlo do glowy.

- tak, na grypę - pokręcił oczyma, odstawiając filiżankę na stolik, by zaraz ją ponownie podnieść, nie wiem po co w takim razie ją odstawiał, no ale. - a ty jesteś na coś chory, nok? - spytał, póki pamiętał jego imię, notabene raczej dziwne imię.

Dziewczyna przyszła i zamówiła sobie kawe z cynamonem po czym porozglądała się wszędzie i..dozła downiosku że jest przy jakiejś trójce osób
-e sory macie wolne?-zapytała patrząc na kazdego pokoleji

-na afrykanska grype. zartuje, moze troche adehade, ale nic poza tym-wyszczerzyl sie do nejta milo i przyjaznie. mowilam juz o tym, ze nie byl gejem? w kazdym razie nie byl, chlopcy go nie pociagali, z calym szacunkiem dla urody nejta-co pijesz?xd-on mi przypomina taka wkurwiajaca muche, co cie zaczepia ciagle. spojrzal na drusile-znam cie z basenu. znaczy chyba, nie?-i posunal jej sie troche.

- tak, mamy wolne - rzucił w kierunku drusille. bo przecież gdyby nie miał wolnego, to siedziałby na uczelni, conie. zajrzał do swojego kubka, mieszając zawartość. - kawę, kawę czarną z cukrem. a ty masz jakąś fajną, huh? - spytał, chociaż dobrze wiedział, że nok ma lepszą.

-tak?-zapytała niepewnie w sumie nie wiedziała czy go znała czy nie ale usiadła tam sobie z szanowanym tyłkiem po czym założyłą nogę na nogę-możliwe zę tak bo nawet tam byłam-przypomniała sobie-to ty nie umiesz pływać-szepneła do niego-ja też nie...

nate napisał:

- tak, mamy wolne - rzucił w kierunku drusille. bo przecież gdyby nie miał wolnego, to siedziałby na uczelni, conie. [..]

/xdddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd musiałam!

-z rumem i bita smietana, chcesz sprobowac?-podsunal nejtowi, cos zaa cos, a on dostal mufinka przeciez, a potem poszedl do lazienki, bo zwww

on w korzystając z okazji wypił mu prawie całą kawę i spytał drusille jak ma na imię.

Spojrzała niepewnie na chłopaka
-Drusilla-powiedziała uśmiechajać się lekko-dla przyjaciół Vera

okej więc z racji,że byłam na zw to szantel w tym momencie jadła swoje tosty i musiała się skupiac tylko na tym,bo jej tajlandzka gosposia kiedyś powiedziała,że trzeba jesc w spokoju i sie nie rozpraszac,bo sie psuje przemiana materii,zdawała sobie sprawe,że to jest całkiem głupie ale mimo wszystko nie mogła kusic losu! tak więc jak już zjadła tosty to się popatrzyła na noka,he.

nejt uciekł przez okno!

który wracał z toalety i tak, że tak powiem, wychwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się promiennie uśmiechem numer sto czterdzieści dwa i pół, bo sto czterdzieści trzy to już był inny i niefajny, a musisz wiedzieć, że mył zęby kolgejtem łajt i dobrego dentystę też miał. dosiadł się też do niej, bo i cóż, najwyżej go przegoni, a on chciał ją zaprosić do nich do stolika, bo u nich jest większy fun. -cześć, jestem nok. przysiądziesz się do nas?-chociaż to może i gupie.

udała,że się chwile zastanawia,bo to wprowadzało nieco dramatyzmu do tego posta. - chętnie. yy. nok. - odpowiedziała i wziela swoja jeszcze nie całkiem wypitą kawę. i teraz taka zagadka,bo nie wiadomo ile lat ma nok,napewno osiemdziesiat jak hugh hefner i sie nie przyznaje.

wtedy ZAPIPKAŁ mu pejdżer i poinformował szantel, że musi lecieć. w gratisowym pakiecie dodał niezadowoloną minę i wizytówkę i uciekł.

zapipkał <3. ona dopiła też i sruu do szkoły.

Dziewczyna dopiła sowją kawe i poszła sobie o! przed siebie gdzie ja kopyty poniosa

Przyszedł do kawiarni trzymając "New York Timesa" i usiadł przy wolnym stoliku. Zawsze wolał czytać gazetę w kawiarni lub innym miejscy publicznym niż w domu. Zamówił espresso i pogrążył się w lekturze

przyszła tutaj zmęczona po biegach i zamówiła wodę z lodem i z cytryną. usiadła tuż przy oknie i zapaliła papierosa, czekając aż kelner przyniesie jej ta wodę.

kiedy już odpoczęła, poszła po prostu do domu.

nok siedział ze swoją mega mocną i mega słodką kawą w rogu, stukając palcami w blat w rytmie śpiewanej razem z radiem kawiarnianym aj łona kis ju aj łona tacz ju ewri minet ewri ałer ewri jer i czytał forbes, na przykład.

Weszła do kawiarni już przebrana po pracy, ze świeżym makijażem i w dobrym humorze. Zamówiła frappe i usiadła przy wolnym stoliku.

Weszła tutaj i zobaczyła Marion. Natychmiast podeszła do stolika
- Cześć! Chyba nie muszę pytaić czy można usiąśić?

- Jasne, że nie. Siadaj, siadaj. Już Cię wypuścili z roboty?

- No, Charlie był dzisiaj łaskawy. Jutro wyjeżdżacie?

- Jutro, na tydzień

- Długo. Szkoda, że tak długo

Uśmiechęła się do przyjaciółki - Nie martw się. Wrócimy za tydzień

- Może wytrzymam a firma nie upadnie - roześmiała się

- No, Claire, liczę na Ciebie!

- Jesteś już spakowana?

- Nie, eszcze nie - popatrzyła na zegarek - Ojej, muszę już pędzić! Zobaczymy się za tydzień! - zapłaciła za kawę i wybiegła z kawiarni

A ona jeszcze chwile tak siedziała po czym wyszła

przyniósł motylka, który był raczej w cięższej kategorii wagowej, niż motylkowej i postawił ją przed wejściem. nie chciał kary za burdy-jestem cholernie głodny-przypomniało mi się, mój kolega ma na nazwisko burda.

burda to taki magazyn z wzrokami do robienia na drutów, jeśli się nie mylę.
w każdym razie, cieszyła się niezmiernie, że udało jej się przeżyć te całe noszenie, nie chciała wyjebać głową o chodnik. i tak w ogóle to jej sie zupełnie podobało.
- fajnie masz. to znaczy, tu mają dobre ciastka. - co prawda ona nigdy tu nie była.

sandra to też gazeta z haftowaniem. zrobię sobie naleśników.
kreska ukośna.

-serio? ja nie polubiłem-kłamał, ale chciał być alternatywny niczym hm. nie znam nikogo tak bardzo alternatywnego. nawet mnie zdarza się płynąć z prądem ;<! obawiał się też, że nie mają tu nic bardziej pożywnego... po kilkuchwilowej kontemplacji zamówił więc naleśniki i panie dziwnie się na niego patrzyły, bo pewnie takie bler czy sireny nie zamawiały naleśników.

a ona kawkę, bo przecież miała wielką ochotę. zastukała palcami w blat stolika, zakładając nogę na nogę. - to znaczy,tak mi się zdaje, bo w paryżu póki co jadłam tylko dobre ciastka. - pewnie trafiła do jakiejś wyjebistej cukierni z serii 'słodka dziurka'.

usiadł obok niej, drapiąc widelcem po pustym fragmencie talerza, co go samego wkurwialo, ale był też nieco złośliwy i lubił robić na złość wszystkim wokół.. zresztą nieważne, bo zaraz widelec wytarł o papierowe chusteczki nienawilżone i nienawilżające, z własnej kieszeni. nawilżające miał w drugiej, miał wrażliwą cerę-ja ogólnie nie lubię ciastek-oczywiście, że lubił-i nie lubię mieć czkawki. przedstawiłem ci się?

- czkawka jest doprawdy paskudna, chyba nikt jej nie lubi. nie sądzę, ale mogę do ciebie mówić pluto, huh? - spytała, ręce na stoliku, chyba torebka jej spadła z oparcia krzesła, na którym była powieszona, ale baterflaj chyba tego nie zauważyła, zbyt zajęta była obserwowaniem muchy dreptającej po stojaku na serwetki. pustym.

MóJ PIES TO PLUTO
xddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd
I TO TEN GRUBY.

-NIE-nie zezwolił jej stanowczo i przełknął głośno nalesnika, ale niekulturalny, nie?-pluto jest jeszcze głupsze niż twoje imię.