daniela

bo żungla jest fajna xdddddddd

więc przyszli, danielowi trochę zajęło szukanie kluczy, zastanawiał się, czy nie zostawił ich tam pod kanapą, kiedy to przypadkiem miałyby wypaść z kieszeni, ale jednak nie, znalazł i weszli.
- rozgość się! - powiedział, zdejmując buty, które wrzucił do szafy. wyjątkowo, panował ogólny syf w tym jego mieszkaniu i danielowi wcale się to nie podobało, obiecał sobie, że posprząta.

- masz sprzątaczkę? - widziała, że nie ma, udała się szukać jakiejś kanapy, tudzież fotela, na którym mogłaby spocząć, aa przy okazji starala się nie zdeptać żadnej lampki nocnej, czy innej z rzeczy, walających się po podłodze u dana.

- nie mam, nienawidzę, kiedy ktoś mi grzebie po rzeczach - powiedział, ale tak naprawdę to w głębi ducha zawsze chciał mieć sprzątaczkę, choćby taką, co prasowałaby mu koszule, a tak to musiał sobie sam.

- cóż, nie chcę być niemiła, ale przydałaby ci się sprzątaczka - zachichotała, siadając na kanapie, wcześniej ściągajac z niej dużą kupkę jakichś magazynów, na które brooke wolała nie patrzeć. założyła nogę na nogę i przyglądała się danowi zza oparcia.

ściągnął z siebie koszulkę w drodze do sypialni, wcale nie chodziło mu o to, żeby się obnażać, tylko chciał się pozbyć ubrania jak najszybciej, to trochę prześmierdło. i w ogóle, bielizna, nienawidził chodzić drugi dzień w tej samej, więc też ją ściągnął. w gruncie rzeczy był nagi! ale to już się działo w garderobie, co nie.
- wiem! - odkrzyknął.

szczerze mówiąc, to sądziła, że daniel należy do pedantów, którzy nie pozwalając szafkom sie zakurzyć, ale najwidoczniej się myliła. ba, przecież praktycznie nic o nim nie wiedziała, zmrużyła oczy, zerkając w stronę okna, na którym widoczne były nawet z daleka odciski czyjejś dłoni i prawdopodobnie nosa, czyżby dan uprawiał namiętny seks z jakąś rudowłosą kociczką pod oknem? wydało jej się to dosyć prawdopodobne.

no cóż, nie wiedziała o tym, że pozbawiła daniela prawictwa, więc mogła sobie tak myśleć. a co do okna to długa historia, zresztą dawno nikt nie mył okien. wyciągnął jakąś czystą koszulkę i w ogóle czyste rzeczy i włożył to wszystko na siebie, po czym wszedł już z powrotem do salonu, stanął za kanapą, pochylił się i ułożył dłonie na jej ramionach.

popatrzyła na niego z dołu, uśmiechając się. zacmokała, mierząc go od góry do dołu, lub na odwrót, jak wolisz. - ładnie wyglądasz, dan. teraz mogę się z tobą pokazać na mieście. - zaśmiała się i dźgnęła go w brzuch palcem wskazującym, stwierdzając, że musi poszukać w domu swojego ulubionego pierścionka diora, bo się za nim stęskniła.

- a skąd wiesz czy ja się pokażę z tobą? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem. pochylił się i cmoknął ją krótko w dolną wargę. oczywiście, żartował. był nią kompletnie zauroczony, wpadł jak jakieś kompletnie szczenię w sidła bruk, mrocznieeee.

- hoho, zawsze mogę wrócić do domu, na pastwę gniewu sida! - wzdrygnęła się, by zaraz jednak się roześmiać, pogładziła dana po policzku i zaraz wstała, splatając dłonie na jego karku. - hm, idziemy?

- aha, idziemy! - pokiwał głową, obejmując ją ręką w talii, ale wcale nie skorzystał z okazji, by wcisnąć jej dłoń do tylnej kieszeni, bo dan po prostu taki nie był. zauważył, że mimo wszystko, bruk dalej ładnie pachnie i choć jest trochę poczochrana to i tak okej i poszli i zacznij i fajnie będzie i w ogóle.

więc brooke, ryzykując swoje zdrowie, przyszła do daniela w niebieskiej sukieneczce, bez żadnej kurtki, czy płaszcza, po drodze przeklinając swój pomysł, wydający się teraz jakże idiotyczny. zapukała do jego drzwi, opierając się ramieniem o framugę.

otworzył prawie że natychmiast, uprzednio odnosząc jeszcze kubek po kawie do zmywarki, bo daniel miał taką zupełnie czaderską i robił lans. w ogóle to posprzątał i teraz wszystko lśniło czystością, kurzu nie było, bokserek walających się po podłodze też nie, dan się czuł u siebie nieswojo, bo niczego nie mógł znaleść.
- cześć - mruknął, całując ją w policzek na przywitanie i czekając, aż wejdzie do środka i powie coś na ten jego porządek.

początkowo tego porządku nie zauważyła, do jej nozdrzy doszedł jednak nie zapach kwitnącego chleba, lecz raczej jakiegoś odświeżacza powietrza o zapachu morskiej bryzy, żywcem wyjętego z reklamy. uniosła prawy kącik ust, odgarniając włosy za ucho, kiedy przekroczyła próg. - łał - stwierdziła krótko, stwierdzając, że to nie może być te samo mieszkanie, które odwiedziła wczoraj, zerknęła na daniela pytająco. - jednak zatrudniłeś sprzątaczkę, chłopcze?

- a widzisz, żebym miał na sobie jakiś fartuszek? - uniósł pytająco brwi do góry, co miało dać jej do zrozumienia, że przez cały dzień nie robił nic innego, tylko sprzątał. w rzeczywistości wszystko wpakował do szafy i zastanawiał się, kiedy o tym zapomni, by kiedyś otworzyć ową szafę nieostrożnie, a potem wszystko wypadnie na niego, będzie koniec świata, kenozoik, dinozaury, a bo ja wiem, zawsze ery zgapiałam od koleżanek.

po cholerę znać ery, xd.
- hoho, możnaby jeść z tej podłogi - zachichotała, przeglądając się przy okazji w lustrze w przedpokoju, które zostało dokładnie wyczyszczone i nie dało się na nim dostrzec żadnych odcisków palców! skierowała się w stronę salonu, gdzie usiadła na kanapie, buty zostawiła gdzieś w okolicach szafy,nie znosiła chodzić po mieszkaniach na wysokich obcasach.

dobrze, że tej szafy nie otworzyła, bo wtedy dan popadłby w depresję mającą swoje podłoże w jego nonkonformistycznych strefach mózgu. jest coś takiego? ;qqq
- no nie powiem, już zdążyłem nakruszyć jakimiś czipsami - mruknął, siadając obok niej. w sekrecie powiem ci, że odkąd go rozprawiczyła, to dan nie myśli o niczym innym, jak o powtórce!

nie mam pojęcia ;d.
- fuj, jak możesz jeść takie świństwo! - skrzywiła się i zaraz go lekko szturchnęła, przechylając się w jego stronę na kanapie, a by nie skończyć w pozycji leżącej, do czego mało brakowało, oparła się o jego udo, wzdychając. - w każdym razie.. teraz jest tu o wiele przyjemniej, więcej światła i całej reszty.. nie znam się na tym specjalnie. - i dobrze wiedziała, że on też nie.

- jak dla mnie, to światło powinno wpadać od drugiej strony pokoju, czyli tam, gdzie mam kuchnię, a to niemożliwe, co nie. wtedy mógłbym tu robić fajne zdjęcia, a tak wychodzą tylko w kuchni, a co to za tło beznadziejne, kuchenne takie - prychnął, opierając się wygodniej na oparciu i starając się nie zwracać uwagi na jej rękę, którą położyła niebezpiecznie blisko narzędzia zbrodni! o nie, jedno i i co ja teraz zrobię? ;x

ja bym postawiła na jego miejscu przecinek!
- coś ty, kuchnia jest równie ciekawą scenerią, jak taki salon, na przykład. - wspominam po raz któryś tam, że brooklyn również robiła zdjęcia, hee. w każdym razie przysunęła się do niego, by oprzeć głowę na jego ramieniu, wdychając powoli jego zapach, za którym, wstyd się przyznać, zdążyła się przez noc oraz ten zbyt długi jak na jej nerwy dzień stęsknić.

- bruuuuuk? - mruknął, otaczając ją ramieniem w talii, także teraz była naprawdę blisko niego, a on był naprawdę blisko niej i tak się jakoś złożyło [że napisałam i xd], że daniel nie mógł się oprzeć, by nie pocałować jej w górną wargę, by poczuć malinowy błyszczyk.

- taaaak? - spytała, uśmiechając się do jego ust, za którymi stęskniła się o niebo bardziej, niż za jego zapachem, o ile to było możliwe. przymknęła oczy, kładąc dłoń na jego karku, z którego wcześniej odgarnęła przydługie włosy, które tak bardzo jej się podobały, he.

- mam pomysł! - oświadczył, odsuwając ją od siebie odrobinę, bo sam się odsunąć nie mógł, jako że siedział na brzegu kanapy i prawie z niej zlatywał. - zróbmy sobie zdjęcie xd - bo daniel to taka dobra duszyczka i wcale nie chodziło mu o zdjęcia porno, chociaż w sumie jej nagość nie mogłaby przeszkadzać mu aż tak bardzo. ale dekoncentrować na pewno.

jezu, ile i.......
- zdjęcie! - przyklasnęła entuzjastycznie, bo lubiła, kiedy robiono jej zdjęcia, była zupełnie fotogeniczna, chociaż specjalnie się z tym nie obnosiła, nie chadzała do agencji fotomodelek, by wepchnęli ją do jakiejś reklamy syropu na kaszel, czy podpasek. błyskawicznie wstała!

- yhy, zdjęcie. idę po aparat, a ty się nie ruszaj - bo jakoś miał wrażenie, że bruk mu ucieknie z mieszkania! przykro mu oraz mi, ale w jej obecności wcale nie towarzyszyło mu poczucie bezpieczeństwa ani zaufania ani nic, to smutne, widocznie bruk musiała sobie na to zapracować. zniknął więc w swojej sypialni, bo tam trzymał aparat. a raczej aparaty, bo dan miał kasę na kupowanie profesjonalnych aparatów w ilościach hurtowych.

dobrze, że dan nie czytal jeszcze potinsów, bo by się do niej całkowicie zniechęcił, albo co... brooklyn w takim razie się nie ruszała, ale niestety nie potrafiła na moment stać się piękną, marmurową rzeźbą, jak jakiś wampir, czy inne zwierzątko, ale oparła się o stoliczek kawowy, czekając na dana z niecierpliwością.

a więc dan wrócił i na dzień dobry cyknął jej miłą fotę, na której to wyszła z zupełnie zaskoczonym wyrazem twarzy!
- jesteś śliczna - stwierdził, choć nie zamierzał tego mówić, po prostu chciał powiedzieć, że jest fotogeniczna! wyszło jak wyszło, toteż dan znów się zaczerwienił, nieśmiałość nie znika z dnia na dzień, prawdaaa.

przekrzywiła głowę, z dłońmi na swoich wąskich biodrach. w zasadzie cieszyła się teraz, że ubrała sukienkę, która idealnie pasowała do okazji robienia zdjęć! - a ty paskudny, wiesz? - chwila moment i już znalazła się obok niego, żądając wspólnego zdjęcia, przyciskając policzek do jego ramienia.

- aha - mruknął, wcale nie obrażony, choć dan i tak całymi dniami latał po świecie strasznie niedowartościowany. pstryknął fotosa, amatorskiego strasznie jak na dana, bo co to za autozdjęcia.... ale nic nie mówił na temat tej amatorszczyzny. - nie ma to jak komplement.

- przecież wiesz, że żartowałam, dan - pokręciła oczyma, wspinając się na palce, by pocałować daniela w brodę, na pocieszenie, by się nie obrażał, bo jeszcze ją wygoni i bedzie musiała wracać do domu już, czego nie chciała, bo póki co było za wcześnie jak na powroty...

szczerze mówiąc, to dan zamierzał przetrzymać ją do rana, czego chyba nie mogła podejrzewać po jego niewinnych uśmieszkach, które jej sprzedawał.
- no wieeeeem - powiedział, odkładając aparat gdzieś na bok, na ten stolik i przyciągając ją do siebie stanowczym ruchem.

- czasami, ale tylko czasami, zdaje mi się, że wiesz zbyt dużo, co jeszcze dodaje ci lat, danielu! - poskarżyła mu się, chociaż fakt, że był od niej sporo starszy wcale, a wcale jej nie przeszkadzał. uśmiechnęła się w związku z tym, zadzierając głowę do góry, by przycisnąć swoje słodkie usta, do jego, w długim pocałunku.

- chcesz powiedzieć, że jestem na ciebie za stary? - zapytał, kiedy udało mu się cudem od niej odessać, bardziej ocenzurowaną wersją jest słowo oderwać. ej, ale on rzeczywiście żywił poważne obawy co do różnicy wieku, wiedział, że takie sprawy wyjdą między nimi wcześniej czy później, wydawało mu się, że jest na nią za dojrzały. hyhy, daniel popada w fajne samouwielbienie czasami.

bycie dojrzałym nie zawsze jest zaletą!!!!!! w każdym razie brooke westchnęła, z rękoma na jego ramionach. nie chciała mu mówić, że spała już ze starszymi, bo wyszłaby na jakąś dziwkę, poza tym wolała, by póki co się nie dowiadywał o takim sebastienie, na przykład, o którym przecież jeszcze nie wspomniała mu słowem. - nie, nie, znów zrozumiałeś mnie opacznie, lepiej wcale się nie będę odzywała, bo wciąż gadam głupoty - jęknęła, spuszczając wzrok, bo przeciez nie się......

skapowałam dopiero po pięciu sekundach od przeczytania xd.
- daj spokój, bruk - wymruczał jej do ucha, układając dłonie gdzieś na jej biodrach i wtulając nos gdzieś w jej włosy, by poczuć miły zapach szamponu, chyba jakiejś wanilii, tak mu się zdawało, ale daniel to przecież tylko facet, aktualnie [akutalnie......] napalony dość! - czasem przecież wykazujesz jakieś przejawy inteligencji.
xd

ja sama nie rozumiem tego, co piszę....
miała ochotę się na niego za to obrazić i rzucić prosto w twarz, że seksu nie będzie, by potem wyjść, trzaskając drzwiami, wsiąść do taksówki, żeby on potem ją gonił, a następnie mogłoby być jak w śniadaniu u tifaniego, tyle że nie mieli kota... więc brooklyn, jako uzależniona od audrey hepburn i filmów z nią, uznała, że jej początkowy plan musi wykluczyć. - dzięki - mruknęła więc tylko, wsuwając dłonie pod jego koszulkę na brzuchu.

tak, a potem byłoby mnóstwo cichych nocy i przepłakanych dni i byłaby drama i w ogóle i w ogóle i w ogóle i w ogóle to piszę za dużo i i się w pewnym momencie zacięłam [widać powyżej].
a więc, a więc.... jej dłonie były takie, hm, orzeźwiające? na pewno przyjemne, przyjemnozimne, więc daniel zrobił coś w rodzaju ;OOOO bo się podniecił i pocałował ją z powrotem.
- jak mi tak robisz, to po całym ciele przechodzi mi dreszcz - wymruczał. - po CAŁYM.

- to chyba dobrze, hm? - spytała dla pewności i na chwilę wzięła te dłonie i schowała za swoimi plecami, tak trochę się w ten sposób z nim drocząc, seksy. przesunęła za to nosem po jego szyi, uśmiechając się do owej, chociaż wiedziała, że będzie musiała niedługo pewnie się zbierać, by sid nie robił jej jeszcze większej awantury....

- niedobrze, bo się za niedługo od ciebie uzależnie. od twoich rąk - dodał, ku ścisłości, by pochylić się razem z całą tą szopką, jaką jest garbienie się i tym, że plecki go bolały. przygryzł jej płatek ucha, uprzednio odgarniając włoski, jej włoski i to wcale nie łonowe.

- mogę sobie isć w takim razie, byś mógł tego uniknąć. hm? - zaproponowała, chociaż sądziła, iż będzie wolał, by została. zwwwww ._.

- nie, zdecydowanie nieeee! - stwierdził, zacieśniając uścisk swoich rąk, żeby nie poszła! bo nie chciał, żeby szła, no jak to tak, musiałby sobie wtedy ulżyć w łóżku jak breth, pozdro! xd zsuwał więc leniwymi ruchami ramiączka jej bluzki, całując ją w lewy obojczyk.

miała sukienkę, ignorantko!!! niebieską.
- jesteś małym, głupim napaleńcem, danielu - powiedziała z wyrzutem, lecz tylko i wyłącznie udawanym. ściągnęła jego koszulkę, odsuwając się od niego na moment, by móc potem obcałować jego tors, iha!

- to przez ciebie - powiedział głosem pełnym udawanego również żalu, wyrzutu itp. i niech będzie, że miała sukienkę, ale po co komu to wiedzieć, skoro własnie ją pozbawił tej sukienki ;x. - ostrzegam, że mnie wlaśnie prowokujesz - powiedział na wszelki wypadek.

- wymyślasz, wcale cię nie prowokuję! - oburzyła się i skrzyżowała ręce na piersi, tak mu na złość trochę, by nie mógł sobie patrzeć na jej różowy, koronkowy stanik. - iiiii teraz mi jest zimno przez ciebie - dodała po chwili, chociaż zimno wcale jej nie było, wręcz przeciwnie.

a ja poszłam, więc mogę powiedzieć tyle, że daniel poczynił stosowne kroki by zrobiło się jej ciepło, a jemu gorąco. mru. papa.

aaaa brooke uciekła do domu, ubrawszy się wcześniej! pa.

to ten, robił kawkę, w swoim super ekstra hiperowskim ekspresie do kawy, który dostał na urodziny od, yyy, mamy? a więc tak, stał przy blacie, opierając się o niego tyłkiem, a rurki mu trochę zjechały z tyłka, z czego nie zdawał sobie sprawy, bo tak zajęty był tym eksperesem. i czekaniem na bruk, oczywiście.

brooklyn przyszła, mając tylko nadzieję, że zaraz brat nie wyśle jej smsa, że ma wracać do domu przed dwudziestą, czy cokolwiek! zapukała, opierając się ramieniem o framugę drzwi, dmuchnęła w swoje włosy, co tam jej powpadały do oczu. stała i wyglądała seksownie, jednymi słowy.

daniel wyglądał pewnie nie mniej seksownie jak ona, z tymi poczochranymi włosami, rumianym licem!, boskerkami wystającymi z rurek oraz smutnym spojrzeniem, bo ostatnio na okrągło było mu smutno. uśmiechał się tylko do ekspresu do kawy, bo go ostatnimi czasy bardzo polubił. słysząc pukanko ( xddd), przywlekł się do korytarza, uprzednio przechodząc przez salon, bo inaczej się nie dało. otworzył drzwi zamaszystym ruchem, od razu zobaczył, że bruk wyglądała seksownie, więc wpuścił ją do środka z jeszcze większą chęcią od tej, którą żywił, zanim ją zobaczył. próbował odganiać od siebie myśli, z kim tym razem się przespała i tak dalej, ale stwierdził, że dziś ma dzień dobroci dla zwierząt i nie będzie się nad tym głowić.

/nie doliczyłby się xd