wieża eiffla

- aha, claro - uśmiechnął się, równiez ubierając.

no to kiedy chłopak dyktował jej cyferki, ona grzecznie je zapisywała. w końcu znalazła się rubryka imię. doszła do wniosku, że zupełnie nie wie, co za chłop ją obmacywał:
- jak ty właściwie masz na imię?

- diego - uśmiechnął się, opadając już całkiem ubrany na ławce.

- sasza.- powiedziała, nie odrywając wzroku od komórki. kiedy zapisała sobie go, zrobiła jeszcze zdjęcie, żeby uwiecznić i schowała do kieszeni bluzy, którą właśnie zakładała:
- chcesz iść do mnie?

- w zasadzie nie mam teraz czasu - powiedział i poszedł, bo ja też zaraz ideł, sori :C

- fajnie.- powiedziała tak jakby do siebie, założyła torebkę przez ramię i uśmiechnęła się sama do siebie. potem też sobie poszła, bo jak.

siedziała sobie na wieży ajfla i patrzyła w dół. ale nie chciała skoczyć ani nic z tych rzeczy, nie.

przyszedł tutaj, a że słońce nieźle grzało, miał na sobie bajernackie okulary przeciwsłoneczne. oparł się też o barierkę.
- co za widok! - oczywiście mówił o tym, co się widzi tam w dole, a nie o żuliet xd

a ona nie miała okularów, i jej słońce w oczy świeciło ;c
usłyszała znajomy głos, jak anioła głoooooos.... xddd. odwróciła się i zobaczyła wiadomo kogo.
- blajs, cześć. - uśmiechnęła się.

- cześć, kobieto - powiedział, bo istotnie była kobietą chyba, ale nie sprawdzał [jeszcze]. i zapomniałam dodać, że na głowie miał lanserską czapkę z daszkiem z ny, bo wszyscy mają zawsze czapki z ny.

- co tam u ciebie? - zadała takie uniwersalne pytanie, właściwie wszytkie rozmowy zaczynają się od tego.

- a nic, mam kaca - powiedział wesoło bardzo, choć zwykle kac kojarzy się z jakimś pijaczyną leżącym w rowie i proszącym o kasę na piwo. - a u ciebie coś ciekawego? - zapytał, grzecznościowo i w ogóle. zacisnął dłonie na barierce i spojrzał w dół, miał lęk wysokości, ale udawał przed nią, że nie ma.

- ja tak samo, po wczorajszej imprezie. - założyła, że blajs tam był, ale nie była pewna bo go nie widziała. wychyliła się lekko przez barierkę. - z tej wysokości wszystko wygląda na takie małe. xd
i nie zauważyła, że ma lęk wysokości, serio.

- ja byłem przez chwilę, ale się zmyłem. - dajmy jednak na to, że miał kaca, bo spędził noc w łóżku z butelką wina, oczywiście pijąc to wino, a nie wyprawiając różne rzeczy z butelką. - a yhgmk - odchrząknął rzeczowo - ten zakład, no ten, wiesz - podrapał się po głowie, miał nawet na niej włosy, które układały się, jeśli się postarał.

łał, szpan, że nie łysiał xd.
- a właśnie. - klasnęła w ręce, przypominając sobie o zakładzie. - ale na wieży ajfla chyba nie ma toalety..........
ja nie wiem, nigdy tam nie byłam. w sumie może jakaś jest xd

zastanowił się przez chwilę, mrużąc oczy tak seksy, no ale ona tego widzieć nie mogła, bo miał okulary przecież.
- w sumie to jest na dwudziestym drugim piętrze - przypomniał sobie, bo chyba była, nie wiem sama, dajmy na to, że była.

jezu, patrz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:View_from_top_of_Eiffel_Tower.JPG
xd.
- o, to świetnie. zjedźmy tam. - powiedziała i pociągnęła go za rękę do windy. nacisnęła kilka guzików i pojechali w dół.

o jeny, takiego widoku to ja bym nie chciała oglądać - blajs ma pecha xd
jadąc z nią windą, w której oprócz nich nikt się nie znajdował, choć był to szczyt sezonu turystycznego i było to co najmniej dziwne, pomyślał, że ciekawie by było, gdyby winda stanęła, ale oczywiście nie stanęła ;c i blajs bardzo szybko przepchał się z nią przez tłumy chińczyków, którzy bazowali pod męską toaletą i otworzył jej drzwi przed nosem, uprzednio upewniając się, że w kibelu nie śmierdzi.

tłumy chińczyków z aparatami są fajne <3.
nie zastanawiając się długo, właściwie wcale, weszła do toalety, ciągnąc za sobą blajsa. nikogo poza nimi nie było, i to też mogło wydać się dziwne ale cóż.
- hej, nigdy chyba nie byłam w męskim kiblu. - stwierdziła. - w każdym razie weszłam tu, więc zdejmuj koszulkę. xd

zdjął koszulkę, żal mu jej troszkę było (koszulki xd), bo była ładna i w ogóle, blajs wszystkie rzeczy ma ładne. stanął przed nią, przechylił głowę i podrapał się po brodzie, bo akurat go swędziała, a potem wziął głęboki oddech i pocałował ją w jeden kącik ust, lewy chyba.

uśmiechnęła się,, bo w ogóle blajs był taki mrr bez koszulki.
podrapała go lekko po karku swoimi niedługimi paznokciami.

doszedł do wniosku, że ona też w sumie będzie całkiem mrr bez swojej koszulki, więc ją z niej ściągnął czym prędzej, obawiając się trochę, że wpadnie tu zaraz cały tłum chińczyków z aparatami i że zrobią im zdjęcie.

nie wpadnie, bo drzwi się zacięły, tak jak u mnie zawsze w szkolnych toaletach. zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go, mocno dość.

przycisnął ją do ściany i pocałował ją w ramię, a potem w obojczyk i przesunął namięęętnie ustami po jej szyi, hrrr. zdjął nawet swoje przeciwsłoneczne okulary, które zaraz rzucił gdzieś w kąt, myślać, że jutro kupi sobie nowe.

więc żuliet zabrała się do rozpinania jego paska, na pewno jakiś miał. i całowała teraz blejsa gdzieś za uchem, bo jakoś tak było po drodze.

ciasno mu było w tym kibelu, bo załóżmy, że byli w kabinie i był tam papier toaletowy! xdd
siłował się właśnie z jej stanikiem, miała taki koronkowy, on się znał na stanikach, dużo już widział w życiu swym, więc powiedział jej na ucho, a raczej wydyszał, bo był już podniecony itd., że ona ma ładny stanik, hyhy.

ale i tak pewnie papier był taki szary i nie miły, bo wieży ajfla nie stać na welwet ;c
podziękowała mu podobnie, też była podniecona i w ogóle, a poza tym to w kiblu było niezwykle gorąco. może nawet nie usłyszał, że mu podziękowała, ale to nieważne. ściągnęła mu spodnie, nie mam pojęcia jak, i stwierdziła, że blajs ma ładne bokserki. <3

owszem, miał, takie w nietoperze. dostał od mamy pod choinkę xd
zsunął z niej spódniczkę i majtki, figi, stringi, galoty czy co ona tam miała i spojrzał na nią bardzo pytająco, bo wciąż zostawał w tych bokserkach.

przez chwilę jeszcze podziwiała jego bokserki, po czym szybko się ich pozbyła, rzucając je gdzieś w kąt. drugą ręką przejeżdżała wzdłuż kręgosłupa blajsa.

przysunął się do niej, był gorący i nagrzany jak kaloryfer xd
i wszedł w nią z całą swą męską młodocianą siłą i zdrowiem.

xdd, u mnie kaloryfery są zimne.........
jęknęła i wbiła mu pazurki w ramiona, ale nie bolało, chyba że blajs jest niezwykle kruchy i słaby. oplotła go nogami w pasie, żeby jakoś wygodniej było.

nie no, coś ty, blajs jest sportowcem tygodnia!
poruszył się w niej szybko, mocniej przyciskając ją do ściany, kafelki pewnie były zimne i pomazane markerami, ale kto by się przyjmował jakimś napisem "byłem tu i się pieprzyłem" xdd

a, to przepraszam, xdd.
i doszedła, ale nie widziała boga, tylko blajsa xd. i westchnęła głośno aaż.

on nie doszedł ;c, ale mniejsza z tym, i tak było przyjemnie, cnie. wyszedł z niej i wpadł na klopa, mówiłam, że było tam ciasno. poratował się chwyceniem za klamkę, która odpadła xd

to smutne, jakie te wszystkie toalety są zaniedbane i zepsute! xdd
zaczęła się rozglądać za swoimi ubraniami. niestety, znalazła tylko swoje majtki, które założyła. i dopiero teraz zastanawiała się, co będzie jak przyjdą jakieś dzikie chińczyki, xd.

a on założył swoją koszulkę, pod którą była jej spódniczka, więc ją jej podał i odnalazł swoje bokserki (cud, że nie wpadły do muszli xd) , które też założył, bo co on tam będzie sterczeć z obnażoną męskością. jak przyjdą chińczycy, to będzie ciekawie, ale na szczęście nie przyszli i oni zdążyli się ubrać.
- idziemy gdzieś? - zapytał, unosząc obie brwi do góry.

- tak, tu jest cholernie gorąco. - powiedziała wachlując się ręką. - może do jakiejś kawiarni ze stolikami na zewnątrz?

- to dobry pomysł - powiedział, otwierając drzwi kabiny i tym samym wpuszczając falę świeżego, toaletowego powietrza.

to zaczynaj ;D

huh, bo kto nie lubi wieży eiffla, szczególnie po południu, a raczej wieczorem? anne nie była jakoś odsunięta od otoczenia, dlatego też teraz wraz z kubkiem latte w obu dłoniach siedziała po turecku na ławce i obserwowała ludzi, tyle.

Jako, że miał biuro tuż obok, bywał tu często. Tak też było i dziś. Jakiś "cholernie odpowiedzialny" klient odwołal w ostatniej chwili spotkanie, a Markowi literki już sie mieszały. Wjechał na któreś-tam pietro i oparł się o barierkę. Obserwował z kawą w reku. Patrzył, ale nie na Paryż. Oglądał sobie ludzi.

anne wyrzuciła swój kubek, pusty już, do stojącego nieopodal kosza na śmieci i wyprężyła się jak kot na słońcu. znudzona oparła się obok marka i uśmiechnęła do niego, nieprzyzwyczajona do zaczynania rozmowy.

Odwzajemił uśmiech i upił łyk ze swojego kubka.
- Mark.- powiedział jakby od niechcenia. - Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem.

-nic dziwnego, odpoczywałam od paryża-odgarnęła kosmyk włosów za ucho i przyjrzała się markowi-anne. tutejszy, huh?

- Tak jakby. - wzruszł ramionami i dopił kawę.- Z Bostonu, ale trochę tu już siedzę. - spojrzał na nią i nagle odechciało mu się powrotu do biura. - Przepraszam.- Wyjął z kieszeni komórkę i pokazał jej, ze musi wykonać telefon. odszedł parę kroków i wydał jedno wyrazową komendę Juliett, swojej sekretarce, po czym wrócił do Anne. -Ty, jak mniemam, jesteś tutejsza?

-dobrze mniemasz, mój drogi. biznesmeen?-zainteresowała się jego krawatem, nadal się uśmiechając, tym razem podrapała się po kości policzkowej, na jej wybitnie chudym nadgarstku brzęczały bransoletki-wybacz ciekawość, to podobno pierwszy stopień do piekła.

- Wybaczam. Umiejętnośc wybaczania, ponoć przydaje sie tam na górze.- rozesmiał się -Gorzej - prawnik. -powiedział pełen powagi.- Nie wyglądam?

-a jaka odpowiedź jest punktowana?-zapytała równie poważnie, usiłując się nie roześmiać, bo w zasadzie marc był uroczy.

- Poprawna rzecz jasna.- też był bliski smiechu. - Zreszta będę miał do pani więcej pytań.- udawał poważnego.

-nie mogę się doczekać-parsknęła, z szerokim uśmiechem-hej, muszę częściej przychodzić na wieżę.

i posła potem, bo ja idę też, pa!