wieża eiffla

-Nie, nie trzeba...to tylko w ręce. Włożyłam je do kieszeni i już mi jest cieplej, ale dziękuję bardzo. Zresztą tobie będzie wtedy zimno.-uśmiechnęła się znowu.
-Tak, Londyn jest ładny, ale pogoda tam niezbyt. Tutaj w Paryżu jest cudnie.

- tak slońce . ładne jest -powiedział

-Tak...w ogóle wszystko jest tutaj ładne. Dlatego wróciłam-odezwałą się.

- naj piękniejsze są tu zachody słońca na plaży - powiedział bo lubił plaze ....

-Hm...piasek, morze, słońce, plaża-rozmarzyła się troszeczkę.Od tego marzenia to jej się nawet ciepło zrobiło. Wyciągnęła ręce z kieszeni i położyła je na barierce.

- odrazu cieplej . co nie - powiedział i spojrzal na jej ręce

-No, od razu cieplej-chwilę popatrzyła na piękny widok.
-Ja już muszę iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-uśmiechnęła się.

- tak pewie tak -powiedział z uśmiehiechem

- może nawet jutro ? - spytał głupio tak ^^

-Może-znowu się uśmiechnęła.
-No to pa-powiedziała i poszła sobie.

- bajo bella - powiedział i znów siedział sam .o.

przyszli tutaj, bo josephine miała wewnętrzną potrzebę podzielenia się radością ze światem, nawet jeżeli nic ich to nie interesuje, w każdym razie potrzebowała kolorów i ludzi i muzyki, co tam płynęła z jakiejś kawiarni na którymś piętrze, czy co to było, i nawet mu to powiedziała, kurczowo trzymając jego łapkę, na koniec dodała, że dawno tu nie była.

uśmiechnął się do barierki, nie wiadomo skąd wiedział od początku, że jos wyciągnie go na wieżę eiffla. może dlatego, że tam zawsze chadzali zakochani, hihi.
- oho, ja też dawno tu nie byłem. usiądźmy gdzieś, co? - nie chciał wylać szampana, chociaż pewnie wcale specjalnie by nie rozpaczał, gdyby się rozlał. był pijany powietrzem :3

skojarzyło mi się, że mam avatar trochę jak wanila.
-taak, dobry pomysł - przytaknęła i wzięła go na ławkę, no wiesz, nie ciągała go nawet specjalnie.

ano racja.
- przydałby się jakiś skrzypek. - skrzypek na dachuu. wziął się za butelkę, odkorczył i rozlał do dwóch kubeczków, nie miał zamiaru dzielić sie z bezdomnymi i resztą.

napisałam ogłoszenie,xd.
-nie, byłoby za dobrze. a wiesz, stare przysłowie mongolskie xd mówi, że wszystko co dobre w końcu się przelewa i zmienia w coś złego, więc wiesz - pewnie wiedział, tym bardziej, że użyła 'wiesz' 2139183 razy. wzięła kubeczek od niego.

widziałam, zgacha, xd
- pewnie masz rację - przytaknął, przyglądając się niemal nieruchomemu szampanowi w kubku. - to co, pijemy. za nas :3!

i jimem tez odpisalam, bo nie widziałam cię wcześniej, robaczku.
-za nas - przytaknęła i ona, bo to fajne okreslenie i chwilowo się nie uśmiechała tylko zupełnie poważnie i w skupieniu stuknęła swoim kubeczkiem w jego, a potem, jak piła to jej pociekło xd po szyi i brodzie, hu kers.

powstrzymał się od oblizania jej szyi z tego drogocennego szampana, wcale nie tylko dlatego, że był sknerą, bo nie był. pozwolił sobie za to przesunąć palcem po jej szyi, mniej więcej po linii cieknięcia, xd. czy czegokolwiek.
- przyćmiewasz księżyc, jos. - powinna się wstydzić ;/

linia cieknięcia brzmi seksownie.
-wcale nie ;/ - pokręciła głową i specjalnie mu na złość rozpuściła kucyka też!

- wcale tak - mruknął, chociaż wcale nie był jakiś specjalnie zły, dzisiaj chyba nie potrafiłby się gniewać. - teraz jeszcze bardziej ;/

-a teraz? - założyła dłonie na kark, że wiesz, miała łokcie w powietrzu i się głupio uśmiechała, xd. ten typ tak ma.

- teraz już nie,xd - nachylił się do niej, odstawiając uprzednio kubek na ławkę, w miarę stabilną, i pocałował jos w sam środek noska, zgrabnego.

ten czy ten?
schyliła się trochę, bo nie wiem, siedziała na zgiętych nogach wcześniej, tak wiesz, xd a jeszcze nie całowała go chyba z góry, tak jak spajdermen kirsten danst też nie całowała go i skifa mała, więc musi nadrobić teraz, więc nadrabiała ;d

nie wiem, pierwszy. albo drugi, xd. weź jej na awatar spajdermena,a ja wezmę kirsten! xd
jej włosy wpadały mu do oczu, ale nie było czasu na marudzenie! odgarnął je szybkim ruchem palca, xxxd, za jej ucho i przygryzł jej dolną wargę.

weź wyjdź,xd. ed powiedział w wywiadzie dla seventeen, że obgryza paznokcie i ogląda babskie filmy i że kocha skarlet dżohanson ;/.
weszła mu na jedno kolano, mówi się trudno i oparła dłoń na jego prawym obojczyku, tylko po to, żeby potem zapytać, czy podoba mu się skarlet j.

ja też obgryzam paznokcie. fuj, skarlet.
- nieeeee podoba - zmarszczył czoło. pewnie po cichu leciał na skarlet, bo to szajn przecież.. pocałował ją w ramionko, prawe. i spytał się, czy podoba jej się klunej....xd

ja nie, pasuję do niego.
-kto to jest klunej? - nie znała, sori, i z racji, że była napalona na niego trochę tak to ugryzła go w policzek, mozna najwidoczniej.

- nieważne, nieważne - zmrużył oko od strony ugryzionego policzka. nie piszczał jak podlotek. - hej jos, nie zapominaj o swoim szampanie - upomniał ją, lecz sam trochę w piciu jej przeszkodził, bo całował właśnie jej szyję, przytrzymując ją w talii ;x jos, nie szyję.

którą ona wychyliła. szyję, nie talię. i przytrzymywała się jego talii z kolei, zmrużyła nawet oczy i powiedziała mu jakiś banał o fantastycznych ustach.

uśmiechnął się tylko na jej słowa i stwierdził, że może i josephine za dużo gada, to i tak nie odejmuje jej to uroku,ani odrobiny. przesunął nosem 9prawym nosem napisałam,xd) po jej prawym obojczyku, oho.

dwanosyfajnasprawa ;e
więc milczała, bo była czarownicą w końcu i umiała odczytać intencje i takie tam, znowu, znowu marzły jej dłonie, więc schowała je pod jego kurtką. (?)

pierwsze chciała zwiedzić wieżę eiffla, bo zawsze chciała być w paryżu i obiecała sobie, że jak będzie, to tutaj na pewno przyjdzie. noi przyszła. cała uradowana oglądała sobie ją tak z dołu.

a on właśnie z nieco przymrużonymi powiekami, bo bolała go głowa, szedł tamtędy i trącił ja ramieniem, czyli standard. odwrócił się, bo elyse jest ładniutka, i uśmiechnął. a on do byle kogo się nie uśmiecha.
- przeepraszam - mruknął, a naprawdę niekiedy mu się to zdarza.

tak, ten hayden, bo to jest jego wygląd, co nie? no to on też jest przystojny, więc i sasz się uśmiechnęła. w zasadzie, to ona też uśmiecha się do każdego napotkanego faceta.. i dziewczyny. tak zalotnie jakby spojrzała na niego:
- nic nie szkodzi.`

to marcus. heidbrandth.
- to dobrze - puścił jej oczko i roześmiał się perliście - w sumie na tak piękne kobiety, mogę wpadać codziennie.
nawet się zatrzymał, a to już coś.

fajnie, bo też przystojny.
no to ona uniosła lewą brew leciutko do góry, w zasadzie tak nawyk pomału jej się robił i spojrzała na niego z rozbawieniem, bo nie uważa się za piękną. taka wyssana z palca to nie jest:
- raczej jest na odwrót, jednak ty jesteś facetem, o.- stwierdziła i usiadła sobie na ławeczce i spoglądała z góry na wieżę, duża była.

jasne, że duża.
a on opadł obok, albo ukucnął przed nią, wcale nie zamierzał się oświadczyć! dmuchnął w jej eee kolanko? może miała spódnicę.
- stuprocentowym facetem - uśmiechnął się jednokącikowo.

a kiedy on dmuchnął w jej kolanko, czy też spódnicę, to uniosła się do góry tak, że było jej widać majteczki sponczbobowate. tak w ogóle nie zmieszała się, tylko uśmiechnęła i zaczęła zastanawiać, jakie on ma bokserki:
- duża ta wieża.- powiedziała tak jakby do siebie.

niech sprawdzi.
- no raczeeej, jesteś tu pierwszy raz? - zdziwił się, chociaż nie aż tak bardzo, bo w paryżu często widywał obcokrajowców.

- pierwszy.- pokiwała głową i zaczęła się zastanawiać jakie ma bokserki, albo slipki, więc zaczęła zgadywać, że ma bokserki różowe z zieloną gumką, o.

- oho, może cię no wiesz, oprowadzić? tutaj jest dużo ciekawszych miejsc niż ajfla - i to wcale nie była aluzja, wcale.

no to ona podciągnęła spódniczkę do góry i przygryzła dolną wargę. ona nie wstydziła się ani swojego ciała, ani pieprzyć w obecności innych, także mrugnęła do niego, o.

a jemu się to raczej podobało, nawet nie raczej, tylko podobało. co z tego, że koło ajfli w taką pogodę pewnie jest mnóstwo ludzi, on się w ogóle nie przejmował, więc tylko włożył rękę pod owe majtky i pocałował jej dolną wargę, raczej delikatnie.

no to ona oddała pocałunek, później przerodziły się w coraz głębsze i głębsze. ona miała takie niejedne grzeszki na sumieniu, co z tego, że jeszcze jeden się pojawi? to nic takiego. szybkim ruchem zaczęła ściągać jego koszulkę, bo jakąś miał, co nie?

tak, polo w paski!
uśmiechnął się, bo to seksyy, i zsunął jakoś tak wyszło, jej majtky,

no to uśmiechnęła się zadziornie i zaczęła pozbywać reszty jego garderoby, drapiąc go po pleckach.

ej spoczko, mogą latać nago po polach elizejskich! xd
a on zdjął jej hm, bluzkę, raczej energicznie, razem ze stanikiem ; o i przyssał się teraz do jej prawego sutka.

no to ona jęknęła z rozkoszy, dość głośno i właśnie w tym momencie masa turystów zaczęła spoglądać na nich z zażenowanymi minami, a babcie zakrywały dzieciom oczy, żeby nie musiały oglądać tego w tak wczesnym wieku. ją to nie ruszało, żyła chwilą. i ten pomysł biegania też całkiem całkiem był.

zaraz zsunął do końca swoje bokserki i wszedł w nią!!!!! przy tych wszystkich ludziach, wcale się nie przejmując, przeżywając za to wzniesienie, ya.

no to pojękiwała sobie cichutko, było jej dobrze. po wszystkich podziękowała ładnie chłopakowi i zaczęła nasuwać na siebie spódniczkę:
- musimy się kiedyś umówić na bieganie nago.