wieża eiffla

-Pa. -powiedział i dopił kawę, a potem tez poszedł.

Kochała spacerować w pobliżu wieży eiffla w nocy. Paryż był tak pięknie oświetlony.

zołi stała gdzieś w okolicach budki z lodami, aczkolwiek sama z usługi nie skorzystała, nie będzie seksownej sceny niczym z teledysku dżesiki simpson. w każdym razie opierała sie łokćmi o barierkę, prawym trochę bardziej wysuniętym, bo w prawym trzymała komórkę marki nokjah i grała w węża. i żuła gumę, wyznawała tylko cynamonoowee.

natomiast dżud właśnie robił sobie spacer, nie potrafię wytłumaczyć, dlaczemu akurat w tym miejscu się umiejscowił, tak jest fajnie, spacer po wieży, nieważne.
- hmhm, ładne widoczki - powiedział, całkiem pogodnie i wcale nie chciał robić z siebie emo, kiedy odgarnął grzywkę ze swojego lewego oka.

chcesz ładne awatarki dla niego? ostatnio wyczaiłam takie seksy. i jednak niech się nie znają,xd.
gdy zołi przyjrzała się uważnie dżudowi, a warto wspomnie, że obie z nią mamy słabość na punkcie bojda, jakoś tak podświadomie miała nadzieję, że jest trzeciorzędnym podrywaczem i miał na myśli z tymi widoczkami ją, albo nią, nie wiem, aczkolwiek chyba jednak się przestała łudzić, z chwilą, gdy wyczuła od niego ładne, ładne perfumy. a nie ma ladnych niemarkowych perfum, a szkoda. zastanowiła się chwilę, kontemplując jego uwagę oraz widoki naokoło, co by tu mądrego odpowiedzieć, chyba jej nie wyszło, gdy rzuciła jakieś takie niemrawe 'racja'. cóż, nigdy nie należała do dobrze nawiązujących kontakty młodych panien, ale z racji, że się starała, to jakoś tak wybitnie uroczo, przynajmniej miała nadzieję, się do niego uśmiechnęła i dodała, że właściwie to wieża eiffla jest przereklamowana.

- aha - mruknął, wychylając się przez barierkę i spoglądając w dół, w gruncie rzeczy nie znajdowali się aż tak bardzo wysoko, to tylko kilka pięter, ale dżud i tak miał lęk wysokości czy tam fobię, nie wiem. moja koleżanka stwierdziła dzisiaj, że ma lęk wysokości, jak siedziałyśmy na chórze w kościele ;p. - ale wiesz, w gruncie rzeczy wieża ajfla jest fajna, byłaś na ostatnim piętrze? - zapytał bezinteresownie, po czym przestał się wychylać i zamiast tego może spojrzał na nią, oduśmiechnął się i wbił ręce do kieszeni nowych rurek, miał ciasne kieszenie, więc musiał je poszerzyć, a dżud miał duże dłonie! lubię facetów z dużymi dłońmi, to podnieca.

Przeszla obok niego - omal nie wypadla - Boże! Ale wysko! wrrrr

spojrzała dziwnie i równie przelotnie na blondynkę, bo i niewiele ją interesowały prywatne uwagi jakiejś dziewki, wybacz. i chyba wolę nie wnikać, którą kieszeń miał ciaśniejszą, chociaaż.
-prawdę mówiąc nigdy. nie mam lęku wysokości, nie boję się wind, nic z tych rzeczy, sama nie wiem, dlaczego-nie to, żeby czytała mu w myślach, raczej się głośno zastanawiała nad swoim nieszczęsnym losem. uniosła podbródek, cała głowę też, patrząc w górę, niewiele zobaczyła, dlaczego to nie wiem, lubię myslovitz-hm-spojrzała znów na niego, chociaż spojrzała to wyjątkowo frajerskie określenie i oblizała spierzchnięte wargi, chociaż od oblizywania wysychają jeszcze bardziej-czy to znaczy, że jestem ignorantką?

- nieee, chyba nie, droga... - odchrząknął, tu się właśnie speszył i szybko wyjął prawą rękę z kieszeni, choć na początku chciał wyjąć lewą, lewa bardziej mu się spociła. wracając do jego prawej ręki, to wyciągnął ją w jej stronę, mówiąc coś o tym, że się sobie nie przedstawili przecież i że sori za to! dżud miał w miarę zadbane dłonie, nie obgryzał paznokci, ale nie robił też sobie pedikiru, czyli, że był w porzo ziom, jak to mówią dzieci bloków.

okej, to nasi menszczyźnji mają coś wspólnego. dobrze że nie w pożo.
-ach, tak, zapomniałam-uśmiechnęła się jakoś tak wybitnie zakłopotanie, o ile jest od tego przysłówek i uścisnęła mu dłoń, o pocałowaniu nie pomyślała, mimo stopnia zadbania jego dłoni, przepraszam, nie przywykla-zoe. to znaczy-odchrząknęła, wcale nie załamywał jej się głos, nie była jakąś hot piętnastką podnieconą spotkaniem z och! facetem, serio-jestem zoe.
jak bardzo pokemoniasto to brzmiało? huuh.

dla juda wcale nie zabrzmiało pokemoniasto, ucałował jej dłoń, był dobrze wychowany w końcu, kiedyś się trzeba tym pochwalić, wartości wynoszone z domu i tak dalej!
- bardzo ładne imię - skomplementował ją, chciał jeszcze dodać, że dłoń też bardzo ładna, ale zaraz przypomniał sobie, że on też się nie przedstawił, więc szybko postanowił to nadrobić. - ja jestem jude - wyszczerzył zęby, nawet czasem je mył, więc nie miał w nich żadnego żółtego osadu ani niczego w tym stylu.

fuj.
-jude, jak w piosence beatlesów-szybko przeleciała hihi w myślach lyricsy tej piosenki, no cóż, swoją drogą ojej, szybko myślała, jesteśmy dumni, więc nie minęło pół godziny, zanim zabrała dłoń, nie mogą przecież trzymać się w nieskończoność, mogła urwać mu ramię, był wyższy, wszystko by się źle skończyło i och, co wtedy! fantazjuję, wybacz-więc-znów oparła się o barierkę, gumy już nie żuła, pewnie połknęła, ja też połykam, jak to brzmi?-jude, co tutaj robisz?
klasyczne pytanie, ale odpowiedzi bywają ciekawe.

- szukałem toalety! - powiedział wspaniałomyślnie, stukając długimi palcami w barierkę, drugą rękę wciąż trzymał w kieszeni, ale zaraz wyciągnął z niej męskie papierosy, które zaraz wyciągnął z pytającym spojrzeniem w jej stronę, nie wyglądała na palaczkę, ale jeszcze by się obraziła. - ale już mi się odechciało, właściwie to zapomniałem, co chciałem, masz zbyt miły wyraz twarzy - mrugnął do niej porozumiewawczo, rzadko kiedy udawało mu się poflirtować, a dzisiaj chodził wyjątkowo napalony, więc nawet by się nie przejął, jeśli zostałby zignorowany.

pokręciła przecząco głową, mając na myśli palenie papierosów, w sensie, że nie chciała, w sensie, że aha, koniec, cicho, w każdym razie paliła generalnie, ale nie przy ludziach, sama siebie właściwie oszukiwała, że rzuca i paliła w nocy, trudno. chyba nie rzucała, bo bała się potężnie przytyć, chociaż ważyła z piętnaście iksde kilogramów, ale dobra. anoreksji nie miała, ani bulimii notabene. huhu, a gdy powiedział jej tak przyjemny i wyszukany że omajgad komplement, to aż jej zmiękły nogi, wokół głowy zatańczyło osiemnaście gołych motylków a góral śpiewał 'ajm soł hapi'! dobra, z każdym kolejnym znakiem ten post robi się bardziej bez sensu, źle ze mną, coraz gorzej, hoho...
-ach, taa.. zaraz, miły wyraz twarzy, to czasem nie znaczy, że wyglądam jak frajerka? wiesz, ten typ dziewczyny, którą gnębią czirliderki.
w jej liceum nie było czirliderek, ale skifa..

spojrzał na nią jak na kosmitę, jaki LOL xddddd, tak powiedziałby mój kolega ze wsi, z którym właśnie gadam na gg, więc jak coś napiszę złego, to nie ja, tylko on!
- nie, nie wyglądasz mi na typ dziewczyny, którą gnębią czirliderki - zaprzeczył, żywo gestykulując przed swoją twarzą, chociaż nie chciał, żeby to wyglądało, jakby odganiał muchy czy coś. - po prostu masz miiiiły wyraz twarzy, innymi słowy... ładny, no nie wiem, pogodny, o jezu, no wiesz - wzruszył ramionami, wciąż gestykulując, ale zaraz oparł ręce o barierkę, może trochę trącając ją łokciem w bok, bo mu było głupio z tego wszystkiego.

okej piszę wolno bo gram w jakieś dream day coś tam, xd
-w porządku-bo moje postacie zawsze tak mówią, za co przepraszam, ojezu, bo to głupie, roześmiała się nawet trochę i przyjrzała mu, bo może mogła, skoro patrzył na nią też, a sasa naprawdę chciała go dokładnie obczaić. podrapała się po obojczyku, który wystawał jej znad haha jak to brzmi rozpiętej koszuli, to znaczy normalnie, miała ze trzy rozpięte guziki, a koszule lubimy wszyscy, tak samo jak damskie i męskie bokserki. przygryzła dolną wargę, co było u niej tikiem, nie tylko nerwowym-późno już, chodźmy stąd, hm, ..jude.

przygryzł dolną wargę, mierząc ją wzrokiem. w końcu uznał, że okej, zołi jest w miarę ładna i zasługuje na poświęcenie jej uwagi w jakimś tam stopniu, więc skinął głową potakująco, uśmiechając się lekko.
- hm, jasne, zrobiło się zimno. - a w ogóle to się cieszył, że jeszcze pamiętała jego imię!
i poszli i zacznij, nienawidzę zaczynać.

ja lubię właśnie bardzo <3!

Weszła niosąc butelke martini. - Jaki piekny widoook - westchnela i czekala na niąąąą.

-uwielbiam to miejsce-westchnela stajac obok kolezanki.-to pierwszy toast za widok-usmiechnela sie i stuknela butelka o butelke kolezanki.

wybily z gwinta ^^
- Tak slicznie tu ) - no to moze powiesz mi, cos o swojej rodzinie )

westchnela-hmmm ojciec ma prywatna firme. kocha ja bardziej niz rodzine. w domu zadko go widywalam (kiedy jeszcze z nimi mieszkalam), mama cale zycie na zakupach, u kosmetyczek, kolezanek, na imprezach, na silowni itp itd. kiedy siedzialam sama w domu stwierdzili ze potrzebuje towarzystwa i kupili mi psa. moje kochane malenstwo-biszkoptowy labrador. teraz z nimi nie mieszkam-tata kupil mi mieszkanko i jest ok..
a jak z tym tematem u Ciebie?-skonczyla opowiadac i wziela duzego lyka

Hmmm.. Matka nigdy nie miała dla mnie czasu. Ojciec - pracoholik jednak czasem znajdywal dla mnie czas - wtedy razem chodzilismy na lody.. pamietam to jak dzisiaj - smietankowe, pyszne lody zaraz obok naszej chatki. Kiedy zdradzil moja mame wszystko sie popsulo nigdy nie bylo tak jak kiedys.. i jakos nie lubie o tym mowic - westchnela i popila martini.. - Naprawde tu ladnie, prawda?- wie, ze mowila to kolejny raz z kolei ale tu jest cudnie

usmiechnela sie i objela ramieniem Ashley-jest cudnie i nie ma co zamulac. kazdy ma tematy tabu i lepiej o nich nie wspominac zeby nie psuc sobie humoru, papieroska?-powiedziala i zaczela grzebac w swojej malej(ale bardzo pojemnej) torebce

- Dzieki.. Jasne, - wzieła papieroska i przytulila Alishe. - Moze idziemy do barrio latino sa tam jacys ludzie a tu tak same.. Hmm?

-tam gdzie zabawa tam i my, no nie?-puscila oczko, dopila swoje martini, zgasila papierosa-no to co idziemy?
(zaczynaj:))

czuję, że to będzie post mojego życia.
majki, a tak naprawdę to michaił jakiś tam, bo pewnie nie wiesz, a warto, żebyś sobie to uświadomiła, przyszedł pod wieżę ajfla, chociaż czytał ostatnio w fakcie, że wieża jest już passe i najlepsze imprezy to w wąskich uliczkach paryża, bo wszyscy tam mieszkają, ale on nie chciał przecież wcale imprezować, no to przyszedł tutaj. wiem, że piszę za długie zdania. usiadł na jakiejś ławce, na szczęście nie świeżo malowanej i oparł się łokćmi o oparcie, bo to nie było wcale wysokie oparcie xd omatko.

okej, to nie był post mojego życia.

omatko.
była być może na drodze do wonskich uliczeq, skoro wszyscy tam mieszkają... i próbowała wytłumaczyć jakiejś turystce na migi, że nie zna japońskiego, ale szaleni japończycy nie dają tak łatwo za wygraną. a wszystko w okolicy ławki michaiła ha hu he. michaił kojarzy mi się z gieorgijem.

a lubisz gjeorgija czy tak czy nie czy tak? kotek go lubi, jezu, kotek jest pojebanyyy.
patrzał się dziwnie zarówno na perinę i na chińczyków, jak byłam w krakowie to mnie jacyś wietnamczycy zatrzymywali i pytali jak się nazywa po polsku bułka. takie wrażenia niezapomniane, a ja tego nawet nie napisałam w pamiętniczku, jak mogłam. może trochę zazdrościł tej grubej chince czikuczikulince aparatu, a teraz z racji, że nie wiem, jak on może zagadać to dziwnym trafem znali się, powiedzmy że z basenu i podszedł więc, musiał aż wstać, jezu biedny...
-perrineee-zawołał, ale nie jakoś szaleńczo głośno, za blisko była, sori.

może się znali z grupy AA...
-oh cześć. -przywitała się kurturarnie, przezornie robiac trzy kroki w tył, bo japońce zaczynali być agresywni. pewnie byli to jacyś kumple funky filona i kai paschalskiej. prawdopodobnie zadziałało na nich to szaleńczo groźne wołanie.

lubię bigos. spermodelki piszą 'oh'
uśmiechnąl się do chinki japonki cokolwiek i pociągnął perinę na kolejną ławkę, może miał jakiś uraz, nie wiem, w każdym razie nie widziało mu się spotkanie z periną 'po latach' razem z milionem chińcojrow, no sori.
-perine, dawno cię nie widziałem..
to tak na początek, nie wiem, czy dobry. ;o

z natury jestem spermodelką. mwhahahahaha.
odetchnęła z ulgą, dziś nie zostanie ukamienowana przez bandę szalonych azjatów, co nie znaczy, że o niej zapomną. trzeba bedzie omijać wieżę ajfla.
-no tak, to mógł być jakiś rok, chociaż równie dobrze pięć lat, straciłam poczucie czasu odkąd zgubiłam zegarek. -może to majkel ukrał jej ten zegarek, nie mogła sobie przypomnieć. poprawiła sukienke i zamrugała pół raza.

chciałabyś ;/.
-kupię ci na urodziny. pamiętasz, kiedy masz?-on nie miał pojęcia przecież o jej urodzinach, bo i skąd. u mnie w pAcZcE wszyscy mamy urodziny dwudziestego drugiego, tylko w różne miesiące, to przeznaczenie, jak tola i ala z blog dwadzieścia dziewięć. czy tam ile xd uśmiechnąl się nawet, bo słońce odbijało się w jej hmm włosach. dzisiaj koleżanka wbiła mi kolec w głowę na centymetr, jak wyjęłam, to był cały w krwi. uznajmy że tego nie mówiłam.

-dwudziestego siódmego lipca. ale nie obchodzę urodzin. - to trochę jakby się nie starzeć. przynajmniej tak mi tłumaczył kolega i ja chyba też przestanę obchodzić! blog dwadzieścia siedem :c!!!!!! ona z kolei patrzyła na słońce, ale oczy miała zmrużone żeby nie oślepnąć, więc wszystko pod kontrolą. chociaż zamiast tego może powinna sprawdzić, czy majkel nie ma kolca wbitego w głowę.

wogle patrzę co mi się tak ręka przykleja do klawiatury a mam tatuaż z lejsów polska.......................... ale wie$$$.
-to zrobisz raz wyjątek, w końcu to niedługo, a nie chcę, żebyś zagubiła się w czasoprzestrzeni-pół godzny to pisałam-bez zegarka, bez poczucia czasu i tak dalej. chyba że to wypada dawać zegarek bez okazji?
spał na lekcjach etykiety w gimnazjum, czy gdzieś tam, nie wiem jak się edukują we francji, wiem tylko, że nie chodzą w środy do szkoły. i tak dobrze, że w ogóle chodził do szkoły. a z tym zegarkiem to najwyżej mogą wyjechać do katowic, tam się nie szanuje etykiety i wtedy jej da zegarek.

-mogę pytać przypadkowych ludzi o godzinę, a to o wiele ciekawsze niż posiadanie zegarka. - wzruszyła ramionami, bo przeczuwała, że szykuje się jakaś wycieczka do katowic. poza tym mozna jeszcze nauczyć sie rozpoznawać godzinę po tym z jakiego kierunku dochodzi cykanie świerszczy... oczywiście nie pytała przypadkowych ludzi, tylko nieprzypadkowo przystojnych chłopców. idę zapytać o godzinę na zu.

jak zapytasz to pokaż! Zac Efron preferuje dziewczyny i jest obiektem żartów!
-perin, nie chcę być niemiły-aha, na pewno złamie jej serce i perrine pójdzie do sadzawki. pani od matematyki mówi, że jak ktoś jest głupi i chce isc do liceum to niech nie idzie, bo po pierwszym niepowodzeniu się załamie i pójdzie do sadzawki-alee jeżeli szukasz wrażeń to polecałbym jakieś sporty ekstremalne...
na przykład oglądanie bitwy chórów w tv.

ignorują mnie. czytałam to o zaciu.
-jakimi sportami ekstremalnymi zajmowałeś się w ostatnim czasie? - dobrze wiedziała, że żadnymi, hehe. oparła głowę o majkelowe ramię, ale nie dlatego, że nie mogła siedzieć prosto, bo miała złamane biodro....jak niektórzy... i nie, nie miała zamiaru taplać się w sadzawce.

ale dziadengy.
wcale nie przeczytałam że oparła się o jego złamane biodro, skąd...
-hm, ostatnio nie, ale w młodości..-okej, oczywiście, że w młodości też nie, z racji takiej (a nie innej xd) że teraz była jego młodość, hoho tak to ta pora..-zresztą, hej, nieważne, obracasz kota ogonem!-gdyby był taki jak niektuży to by mug się za to na przykład obrazić! ale tak to tylko wziął kosmyk jej włosów i zaplatał na palcu, tak jak ja zawsze na polskim i pani na mnie krzyczy, moje gimnazjum jest chore. a perrine miala włosy, które lśniły jak złoto w blasku słońca i zaraz wszyscy będą tu tańczyć.

mama przychodzi a ja mam włączone zu ale okej...............
-raczej 'w poprzednim życiu' -poprawiła go, bo strasznie ściemniał z tą młodością. -zgaduję, że jest godzina karmienia kota.
nie musiała mieć zegarka, dostawała sygnał z katowic, że coś koło szóstej.
faktycznie twoje gimnazjum jest chore xd

i nawet nie mamy strony internetowej. zostało mi dwadzieścia dni szkoły, zrobię im stronę internetową, będą żałować że byli dla mnie tacy niemili..........xd może twoja mama gra na zu, mówiła coś? xd
-masz kota?-okej, to jedno z idiotyczniejszych (jest takie slowo?) pytań na tym forku, ale dobra, i tak nikogo już nie dziwią pytania o koty, swoją drogą ten twój zdechł już na pewno czy nie...?-oho, zawsze myślałem, że nienawidzisz zwierząt...
no cóż, może był niewidomy, ja nie wiem.

-z wyjątkiem kotów. -no zdechł :ccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccc
:ccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccc
:cccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccc
-muszę wracać. nie chciałabym, żeby zdechł z głodu.

-pójdę z tobą!-zaoferował się, wstal nawet, brakuje żeby przyklasnął xd-to znaczy-nie chciał wyjść na jakiegoś no wiesz że się naprasza czy coś,,,-odprowadzę cię.
i tak pewnie mieszkała w wąskich uliczkach a to blisko.. .. xd

['] :c

-no tak, chodź. -wstała też, ale uwaga uwaga: MIESZKAŁA W SZEROKIEJ ULICZCE ;oooo nieopodal xd
a teraz zaczneu

nie krzycz, że przyszli tutaj, aleee mam zamiar taki a nie inny, żeby chociaż jeden temat był w statystykach wyżej niż mieszkania i różne tematy z pierdół, xd

przyszli, gaspar chciał nawet wciąć ją za rękę, ale się wstydzil, ahaaas.

ona też chciała, ale się wstydziła! bała się trochę, bo było wysoko, jednakże spojrzała i zadrżała ze strachu! xd

dałam ci rangę! xd
oparł się o barierkę, dobrze, że jej nie ujeżdżał, jak u nas kiedyś, a raczej u dżoli, chłopacy barierki na budowie xd a dłonie położył po swoich bokach, łokcie miał gdzieś z tyłu i się uśmiechał lekko, może dlatego że chciało mu się spać xd i zaraz idę wrócę za godzinę. tzn jeszcze nie idę.
-często tu przychodzisz?
xd.

ale fajna, dzięki <3333333333333333
- nie, nie często. byłam kilka razy chyba tylko, a tyy? - zapytała patrząc w dół i nawet się letko zachwiała, ale udało się, nie spadła!

;*
-nie mam czasu. to znaczy kiedyś chodziliśmy z klasą i tak dalej, potem samemu mi się nie chciało-wzruszyl ramionami. przyglądał się też jej ramionom, był ciekaw, jak pachną. oh, fetyszystaa.

- hm, także jesteś z paryża? - no w sensie, że się tu urdoził ;3.