apartament butterfly.

Obrazilas mnie w sumie troche z ta wsia....xd -Ehe, nie wiem czy zauwazylas, ale już wspominalem pol godziny temu o tym, ze jestem glodny. -Skrzywil się, jaka ona glupia, albo nie, wcale nie, tylko postukal ja kciukiem w skron. -A jest chociaz ladna? Znaczy twoja mama.

Krotko muwions koniec weny

- Nie wiem, to zależy od gustu. – Pokręciła oczyma, bo jej mama była zupełnie ładna, chociaż BF wiedziała, że jest od niej o wiele ładniejsza.. No ale nieważne! Podniosła się z kanapy wzdychając, że goście to trudna sprawa i w ogóle. – To chodź ze mną do kuchni i wspólnymi silami coś przygotujemy. Albo znajdziemy. – Ta druga opcja wydała się jej bardziej prawdopodobna.

- Albo może coś zamówmy... - Zaproponował nieśmiało, bo siedziało mu się wygodnie i teraz też nadal siedział i patrzył na jej sukienkę. - MAsz fajną sukienkę.

- Dziękuję, nawet nie wiesz, jak długo jej szukałam w sklepie! - Tak, tak, a teraz poszła szukać telefonu gdzieś na szafeczce pod telewizorem, który też tam gdzieś wisiał. Miała ładny bezprzewodowy telefon, ze słuchawką obklejoną naklejkami z hello kitty, którą mu podała, mówiąc, żeby zamówił, bo ona się nie zna. I usiadła z powrotem obok niego, opierając głowę o jego ramię.

- Noo nie wiem.. rzeczywiście. - Gdy tylko usiadła to on usiadł na niej, okrakiem, ale siedząc na zgiętych nogach, gdy tylko sobie wyobrazisz to może zrozumiesz. Ja przynajmniej mam taką wizję. Wziął ją za obie dłonie i je tak rozłożył szeroko dla niej, jak dla jezusa na krzyżu. - A co u ciebie?

- Nie wiem, a co jeszcze powiesz? - Spytała rozchachana, czy jakaś tam jeszcze inna, chociaż czuła się trochę osaczona, niemal tak bardzo, jak moi wrogowie w Hirołsach, kiedy podbijam ich zamki. W każdym razie, Butterfly niespecjalnie to przeszkadzało, chociaż chciała pogmerać Knocka po brzuchu, którego kawałek akurat mogła zobaczyć.

- Żeee, ee, już nie jestem głodny. A co u ciebie? - Położył sobie jej dłonie po obu stronach talii i przechylił głowę zbliżając usta do jej usta.... ale nie pocałował!

- Powiem ci w sekrecie, że jakiś niesamowicie seksowny wieloryb nade mną wisi! A skąd masz tę koszulę? - Dmuchnęła mu w twarz, gdzieś w prawy policzek dokładniej, pachniała trochę kawą, bo zepsuł jej się młynek w ekspresie i musiała używać takiego zwykłego, więc pewnie i we włosach ma trochę kawy! Pocałowała go letko w dolną wargę, bez przygryzania!

- Mam dużo koszul. Jeszcze z liceum i tych wszystkich takich tam okazji... - Potarł nosem o czubek jej nosa, ciągle sie uśmiechając. Zastanowił się, czy pies nie nasiusiał nigdzie. I pomyślał, że byłoby głupio, gdyby nasiusiał, tak więc wyjaśnił to jej i wziął psa i wróci za dwie godziny.

W tym czasie ona zdążyła odebrać jedzenie, bo chyba je dostali, wsadziła je do ee piekarnika, by nie wystygło. Nie była głodna, ale pewnie Knock nie bedzie chciał jeść wystygniętego. I z powrotem usiadła na kanapie, włączając przy okazji Thoma, bo chciała się sąsiadom pochwalić, że ma nową wieżę.

Przyszedł z malutką obsuwą, notabene obstawą też, bo ostatnio Paryż jest niebezpieczny, ale obstawa obstawiała xd budynek. Wlazł po schodach, machając do portiera, bo w apartamentowcach strasznie mi się portierzy podobają, znaczy ich praca, i wlazł do windy, żeby bylo szybciej. I bez psa byl. I zapukał znowu, wczesniej dzwonił, ale dobra.

Zostań portierem!
- No choooooodź! - zawołała głośno, ściszając wcześniej Thoma (z żalem!), który wył z głośników może trochę zbyt donośnie. Ściągnęła nogi ze stoliczka, by Knock nie brał z niej złego przykładu, wyjrzała zza kanapy, zza oparcia raczej, bo przecież na kanapie wciąż siedziała, mając nadzieje, że uda mu się wejść. O ile to nie jakiś kradziej!

Wszedł więc, od progu przepraszając ją wylewnie, bo pies mu zabłądził, a on razem z psem, ale już jest wszystko okej i zostawił psa w domu. I usiadł obok znowu, chociaż nudziła mu się juz trochę jej kanapa.

- Mam nadzieję, że go nakarmiłeś, wyglądał na nieco wychudzonego! A co do jedzenia, wciąż jesteś głodny? - spytała. Może już nie był, zważając na to, że wszyscy pamiętamy o tym, że nie lubisz opisywać jedzenia i te sprawy.. Butterfly podrapała Knocka po ramieniu, a potem się po nosie, bo chyba miała uczulenie na cholerne pyłki czegoś tam, co akurat pyliło.

- Przypomnij sobie, co mówiłem o tym wcześniej, wcale mnie nie słuchasz, BF. - Zrobił z tej okazji niezadowoloną minę, przyzwyczajony do rozpieszczania, i opadł niżej na kanapę, skubiąc brzeg koszuli, po drodze rozpiął już wszystkie guziczki, bo od biegania było mu go ronco.

- Słucham cię przecież! Ale myślałam, że może po drodze coś zjadłeś, tyle ci to zajęło.. - Przewróciła oczyma i podniosła się z kanapy, znów była zmuszona poprawić sukienkę, by zaraz nie skończyć bez niej! - To przynieść ci tutaj to, co przynieśli? Czy chcesz zjeść jak człowiek przy stole? - Wątpiła.

soreczki zapomniałam odpisać.

- Coooooooo, przecież wcześniej właśnie mówiłem, że już nie jestem głodny. - A to idiotyczne. Wzruszył ramionami, nie odwracając oczu od kolan. Albo nie, spojrzał na nią jednak i uniósł brwi.

- Przepraszam, dzisiaj nie myślę! - Mruknęła z leksza zakłopotana, uśmiechając się do niego przepraszająco, przestąpiła z nogi na nogę, skoro już wstała i zebrała włosy w nie do końca misterny kucyk, którego i tak, nawet jesliby chciała, nie miałaby czym związać, bo ostatnio nieopatrznie zaprosiła do siebie na podwieczorek małą sąsiadkę, która dosłownie wyczyściła jej mieszkanie z drobiażdżków typu gumki do włosów. I niestety kilka par kolczyków też jej się gdzieś zawieruszyło.

I dobrze, bo BF też mu coś kradła z mieszkania. Dobrze, że nie widział, podrapał się za uchem, co było nieprzyjemne, bo tam są taka cienka skóra i to nie jest fajne, ale go swędziało. Nic więcej nie swędziało go jednak. Nigdy nie miał nawet owsików, co zrobić. - Patrz, wybaczam, cieszysz się? Masz jeszcze jakieś pomieszczenia oprócz tych, które widzialem? - zawsze lubił odwiedzać czyjeś mieszkania.

- Pewnie, że mam. - Pokiwała głową, chociaż w zasadzie to nie była pewna, które pomieszczenia widział, a których nie. - Mam balkon, byłeś na balkonie? I jeszcze jedną sypialnię, ale nie ma tam łóżka. - Wiec to taka trochę ściema z tę sypialnią, wyciągnęła do niego dłonie, bo przypuszczala, że bedzie chciał zwiedzić. Chociaż zwiedzanie to za dużo powiedziane w tym wypadku.

- Co więc tam trzymasz? - Zignorował jej dłonie, bo jest samowystarczalny, miał nadzieję, że nie weźmie tego osobiście/do siebie i podskoczył do drzwi, których wcześniej nie zauważył. Teraz zobaczył, aaach te emocje.

- Różne rzeczy, to taka graciarnia - Wyjaśniła. Miała tam nawet takie pierdoły jak stara maszyna do szycia, do pisania też, albumy ze zdjęciami i poukładane w kartonach książki, które nie zmieściły się na regale. Kiwnęła mu, że może otworzyć drzwi, nic na niego chyba nie wyskoczy.

Otworzył więc i gdy wszedł, czekał chwilę, nasłuchując chroboczących myszy, nic takiego jednak nie usłyszał, więc przeszedł bliżej i pociągnął za sznurek przy żyrandolu, miał nadzieję, że to nie kabel i nie kopnie go prąd o mocy miliona watów, nic takiego również się nie stało, a za to rozbłysło światło. Podniósł przedwojenną latarkę, którą BF przelicytowała z mamą Suzette i przyłożył do oczu i zerkał na BF przez nią, śmiejąąąc się. - Ale masz teraz duży biust! - To tak a propos posta Gabi we flash.fr.

znaczy miucci.

Jaką, kurwa, latarkę xd. Lornetkę, dzieciaku!

Ucieszyła sie, że chociaż w przez lornetkę jej cycki są większe niż naprawdę, bo zawsze miała z tego powodu kompleksy, bla bla bla.
- Łaaaał - stwierdziła więc radośnie, doskakując do swojego ulubionego fotela, który zajmował honorowe, lub mniej honorowe, miejsce w kącie, bo dekoratorka zabroniła BF wystawiać go do salonu, bo zrujnowałby jej pracę i wszystko!!!!!! - Ale to nie jest do oglądanie mojego biustu, Knock. - Serio!

pomyłeczunia.... - A co jest niby do oglądania twojego biustu? - Typowe, bo znowu wlazł jej na kolana, okrakiem, przenosząc ciężar ciała na swoje kolana, bo tak bardziej kucał, ale to nieważne, i dalej trzymał tę LORNETKĘ.

- Nie mam pojęcia. - Pstryknęła go w nos, zabierając lornetkę, by odłożyć ją na pobliską stertę kartonów. - Zniszczysz, była droga.. Poza tym, ja chcę iść się myć, kto mnie jutro będzie budził o ósmej na wykłady! - Zamarudziła, ale wcześniej pocałowała Knocka w nosa czubek.

- Eeeechh, w tym Paryżu są same spiochy...- I to wtedy, gdy pierwszy raz w życiu mama mi nie jęczy 'idź spać' xd. Sturlał się z niej i osiadł na oparciu fotela, patrząc znowu jak debil na swoje ręce. - To ja zaraz spadam.

Wzruszyła ramionami, wstając z fotela, przeciągnęła się.
- Jak chcesz, przecież możesz spać ze mną. - Nie chciała go o to prosić, to poniżej jej godności, chociaż musiała przyznać, że miło jej się z nim poprzednio spało.

- A Hitchcock znowu się zapłacze? Nie, nie mogę. - Podrapal sie po nosie, wszyscy moi maja juz zobowiazania, widzisz. Wstal wiec tez, skoro tak brutalnie go wygania i zastanawial sie, gdzie sa jego buty.

- To cię chociaż odprowadzę do drzwi - Westchnęła przyglądając się swoim bosym stópkom, jutro pomaluje sobie na jakiś ładny kolor paznokcie, bo ten co miała już jej się nie podobał.

ja mam na jednej rence czarne a na drugiej czerwone a na stopkach zielone!!!!!!!!!!!

- Okej, mam nadzieje, ze Alfred doceni moje poswiecenie - powiedzial, gdy byli juz przy drzwiach, bo naprawde musial miec silna wole, gdy wzial jej twarz w obie dlonie i pocalowaaaaaal dluuuugo.

Za dużo gdy! No a potem go wyjebała z mieszkania, bo bateria mi się rozładowała prawie w laptopie! I poszła się myć, spać&co.

az dwa.

Podrapal sie po kosci policzkowej za drzwiami, zdziwiony ;ppppppp i uciek!

Obudziła się już 273983 minut temu, a teraz wyszła z domu, gdyby miała torebkę, to by pewnie nią machała, ale tak to nie!

Wróciła do domu, wzięła prysznic i poszła spać!

Powiem wam w sekrecie, że BF obudziła się dopiero po jedenastej, ale i tak była niewyspana. Uznała, że kawa dobrze jej zrobi, więc ubrała się i umyła i poszła w świat!

Pakowała się, a raczej swoje rzeczy, do tak samo swojej torby podrożnej Prady, nie mogąc się zdecydować w doborze ubrań, ale w końcu stwierdziła, że heloł, to tylko jakaś wieś, w dodatku jadą tylko na łikend!!!

Soooooooooooori bejbi nie widzialam smsaaa

W każdym razie podjechał opd nią limuzyną hehe to znacyz on oczywiście nie prowadził, tylko siedział z tyłu i wleciał pod jej drzwi, ale już na nogach i zapukaał.

Patrz, BF ma ładny płaszczyk i ładne kaloszki!!!!! Czego jeszcze Knocka nie przebrałaś.
Poszła i otworzyła, wcześniej zamykając wszystkie szafki po drodze. Hm, nie wszystkie, bo i tak kilka szuflad zostało otworzonych.
- Knooock.

-To właśnie ja. Mamy dwadzieścia minut na dojazd na lotnisko i tak dalej, ar ju ridi? - przeczytał esemesa i wiedział że tak aaczekolywiek wolał się jeszcze upewnić naocznie. Zaraz go przebiorę!

- Pewnie, weź moją torbę, hm? - Pocałowała go przelotnie w usta, wciągając do srodka, jej torba wciąż leżała gdzieś obok kanapy, gdzie BF się pakowała, więc zaprowadziła tam Knocka, przecież ona nie będzie dźwigała.

Na szczęście nie miała walizki, tylko torbę podróżną, więc popisał się siłą [szyją] i tężyzną, zawieszając ową na ramieniu i zbiegł po schodach też, bo to pierwsze piętro i joł, zaczniesz.

knock zapukał cztery i pół raza, opierając się prawym bokiem o ścianę drzwi, całe szczęście, że drzwi otwierały się do wewnątrz i zastanawiał się, czy bf będzie sama, czy coś tam.

była sama. zdążyła wyrzucić wenezuelskiego kochanka przez okno kuchenne. i umyła włosy, z niezmierną radością witając swój szampon i mydło w kształcie świętego mikołaja o zapachu różanym, które dostała na dzień dziecka, czy cokolwiek. wiadomo,w połowie roku rzeczy świąteczne, o ile w ogóle sprzedawane, są przecenione. i niektórzy desperaci, tudzież ludzie zapobiegliwi, kupowali te wszystkie gadżety właśnie wtedy.
ale wróćmy do rzeczy, bla bla bla.
włosy były połowicznie wyschnięte, gdy usłyszała pukanie, co było godne podziwu, zważając na to,że siedziała w swojej sypialni, oparta na 9834 poduszkach..... poszła otworzyć, opatulając się szlafrokiem, przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się, widząc knocka. jak już otworzyła, nie widziała przez drzwi.
- cześć! chodź, znalazłam twoją szczoteczkę w mojej torbie, dasz wiarę?

po dziesięciu godznach zapukał znowu...

niech nie wypuka dziury........

sory, nie widziałam że odpisałaś :c

-cześć, bf - wszedł więc do środka, na dzień dobry obejmując ją w pasie jedną ręką i całując w czoło. wkurwia mnie jak miga mi okienko gadu i tutaj pisze i wychodzą mi krótkie posty. - tą zieloną? kupiłem już nową, ale jak chcesz...

wyjeb je, ja tak zawsze robię....


- tę właśnie, chociaż ja tam się nie znam na kolorach. - delikatnie mówiąc. po prostu była daltonistką. jal też była, czy to mi się tylko tak zdawało? ;d. w każdym razie bf rozpięła knockową kurteczkę, a jak takiej nie posiadał, to nie rozpięła. - w każdym razie, miło cię widzieć, chcesz picia? kupiłam soki. multiwitamina i pomarańcza. chociaż to może było jabłko. jaki najbardziej lubisz sok? - pociągnęła go aż do salonu za rękę.

ja prowadzę poważną rozmowę ze staśkiem i luizą:c jal totalnie nie była daltonistką. - hmm, truskawkowy. ogólnie wolę kompoty mojej mamy. to znaczy nie mamy, raczej gosposi - wzruszył ramionami, opadając na kanapę i ciągnąc bf za sobą, na kolana i pocałował ją w zagłębienie pomiędzy szyją i brodą, wdychając jej zapach.