apartament butterfly.

- głupia jesteś, wcale nie jest brzydki, nie mam zdjęć, ale może powiem, że moja natrętna i nieznośna i inne nie- domaga się go zobaczyć to zrobimy sobie kilka. jest miły i fajny, i ma psa, och nie wiem, mówiłam ci już kiedyś coś tam, pisałam raczej. nie umie pływać! - teraz mogą się pośmiać z knocka. - ile jeszcze zostało mi czasu? chyba serio mi niedobrze, ale może to ten sok. pewnie był jakiś nietenteges, uch! - jęknęła, opierając się o jej ramię, z zamkniętymi oczyma, ale wcale nie chciało jej się spać, bo zjadła przed jej przyjściem całą tabliczkę czekolady gorzkiej lindta czy innego.

-na osiemnastąą? pół godziny - zerknęła nawet na zegarek stojący na telewizorze z myszką miki, tj zegarek z myszką miki, nie telewizor. - to ja już będę się raczej zbierać, tak sądzę, ty się zrób i tak dalej - zaszczebiotała bo tak mi się kojarzy w tej chwili z del szczebiotanie i pomyślała, że onie... znowu te buty...

- mój boże, jak ten czas szybko leci, spierdalaj del w takim razie i zobaczymy się pewnie na imprezie jutro, chyba że wcześniej, hm? - podrapała się po łydce wstając z kanapy, miała ochotę na lody miętowe, ale obiecała sobie, że nie będzie jadła do jutra, żeby fajnie wyglądać, pozdro kesi....

pomyślała jak ta suka mogła tak powiedzieć,xd,wcale tak nie pomyślała jednak i założyla buty nie sznurując, najwyżej się wypierdoli w windzie xd i pocałowała ją w czoło i poszła, po chwili wróciła bo zapomniała torby i serio poszła.

poszła się uczesać i w ogóle, ale przebierać jej się nie chciało, bo nie chce mi się robić setuw, bo idzie to zawsze mi opornie.......

to ukradnij komuś... knock przyszet ja go zaraz odzieję tylko się scwanił albo zcwanił iii albo nie, nie napiszę tego bo zapomniałam więc zapukał w każdym razie.

nie chce mi się szukać... xd bf pobiegła do drzwi na boso, prawie wpadając na stoliczek w przedpokoju, bo nie mogła wyhamować, to jak mój kot, otworzyła i się ucieszyła, że to żaden sprzedawca encyklopedii, czy mydła. - knooooock - wciągnęła go do mieszkania, by pocałować go na 'cześć'.

sori skasowało mi posta, enyłej knock powiedział całkiem głośno i donośnie ze zabiera ją na spacer, bo jak zwykle wszyscy pieprzą się po mieszkaniach. tego o mieszkaniach nie dodał, ale czekał, aż ona się odzieje.

knock pewnie nie zauważył, że pada i w ogóle, a bf nie chciała mu o tym przypominać, bo dzisiaj praktycznie nie wychodziła, więc trochę potrzebowała świeżego powietrza i tak dalej, złapała więc płaszcz, czy co ona tam miała, a, w seciku zapomniałam wcisnąć żadnej kurteczki, trudno, musisz sobie ją wyobrazić. buty za to włożyła te stamtąd. - świetnie, kiedy spadnie śnieg? - miała ochotę pojeździć na łyżwach.

-za osiemnaście i pół godziny - zerknął na zegarek - dwadzieścia pięć minut. tęskniłem, bf - to ona bogini seksu, jest napalona, mokra na wejściu, suko yo kocham muzę partycji, wziął ją za ręce obie i przyciągnął do siebie, kucając tak trochę, żeby mieć głowę na jej poziomie - idziemy do opery - wyszeptał niczym eva do jej ust i pocałował. nie evę ;c

- cholera - mruknęła, by zaraz pocałowac go znów, lecz uznała, że musi dokończyć, więc nie był to najdłuższy pocałunek w jej karierze. - mogłeś powiedzieć, ubrałabym sukienkę - dodała, niby z wyrzutem, ale nie do końca, jeszcze ciszej wspomniała coś o tym, że też za nim tęskniła, chociaż uważała to za trochę śmieszne, przecież nie widzieli się dzień czy ileś, a nie pięć lat. chociaż okej, czuła w swoim sercu jakąś pustkę aż do teraz........ albo nie aż tak, zresztą nie wiem i możesz zacząć?

[spermodelki]piepszyli się w operze i poszli spać[/spermodelki] u baterflaj, ale teraz knock wstał i przeciągał się i warto wspomnieć o jego ubiorze który generalnie walał się po podłodze a knock był w bokserkach samych, stanął też przed lustrem i pomyślał, że dawno nie był na siłowni i serio robi się wątły. on nie ma kolegów.

biedny knock! :c
teraz 'łup łup', bf spadła z łóżka, przeciągając się, obijając swój tyłek z koronkowych majtkach la perli czy czegokolwiek o podłogę, jednak dzielnie się podniosła, by znaleźć knocka przy lustrze, złapała go za łokieć. - mam nadzieję, że nie bawiłeś się moimi kosmetykami, haroldzie......

powoli, jak spadła to się przestraszył, że bombardują paryż, w końcu przeżył kilka wojen..., i złapał za serce, ale nie umarł. hm, cóż, westchnął. - zwariowałaś. - on to często mówi ostatnio. - umm, nie wyspałem sięęę.

- ja też nie. zrobię kawę, co? - zaproponowała, odgarniając włosy z czoła, znów miała je wszędzie, znaczy na głowie, takie bardzo, bardzo roztrzepane od tego wszystkiego. stanęła na palcach, nie połamała sobie ich przy okazji, i pocałowała knocka w prawy policzek.

-zrobisz kawę - pokiwał głową przecząco, xdd, taki żarcik przypominajacy o cudacznych przypadkach pozdro hilary h i objął ją chwilowo w talii, zaciągając się jej zapachem. - to jaa idę pod prysznic.

- to idź, wiesz gdzie ręczniki. chcesz też jeść? - spytała, pocierając nosem o jego szyję. uwaga, bo jeszcze uda jej się coś przygotować, nie obcinając sobie palca, jak mój świętej pamięci tristan, albo nie wysadzając w powietrze całej kuchni.

-chcę, cokolwiek. no, może nie aż tak cokolwiek - puścił ją i pocałował w skron i poszedł do łazienki, gdzie wlazł pod prysznic. potem uświadomił sobie, że w bokserkach, wiec zaklął i powiesił je na kaloryferze : d żeby wyschły teraz i dopeiro wlazł.

poszła do kuchni, obciągając po drodze swoją koszulkę, czy co tam miała, wzięła się za wyciąganie tostera z szafki. i teraz nasuwa się pytanie o chleb tostowy. tak jak myślała, że znalazła takiego chleba, więc musiała wrzucić jakieś pokrojone bagietki, czy coś w ten deseń i sama uruchamiając ekspres usiadła na blacie.

wziął więc prysznic i owinął się w pasie ręcznikiem, bo nie chciało mu sie już ubierać od nowa, założył tylko koszulę bo było mu zimno no i w tej koszuli i ręczniku wlazł do kuchni, w sumie liczył na coś bardziej pożywnego niż tosty... i tak jej nawet powiedział. sory!

- to sobie sam zrób - burknęła odrobinę obrażona, bo ona tu się stara ja może, toster jej prawie spadł na stopę, musieliby jej ją pewnie amputować, niewiele brakowało. wcisnęła mu filiżankę z kawą, oblizując spierzchnięte wargi, które potem pewnie z tego wszystkiego będą jeszcze bardziej spierzchnięte i odpadną.... albo nie.

-to twojej kawy też nie chcę - mruknął obrażony, odstawiając ją na stół, trochę ulało się na spodek, chyba że nei było spodka, ale co to za poranna kawa bez spodka, w każdym razie hehe nadużywam tego słowa, i wouldnt like me if i met me xd, usiadł przy stoliku obrażony i dla efektu skrzyżował dłonie na piersi i zacisnął usta, foch foch foch.

- to fajnie, siedź tam sobie obrażony, ale w takim razie oddaj mi mój ręcznik - schowała się za filiżanką, albo w filiżance, to również możliwe, zabujczo na knocka patrząc , no.

-mam sobie iść, tak? - zapytał zupełnie poważnie i tak właśnie na nią spojrzal, okej, skoro chciała to on nie ma z tym problemu. to znaczy oczywiście miał problem, ale na razie się z tym krył.

pokręciła głową, wzdychając ciężko, zastukała palcami wraz z paznokciami w filiżankę, którą zaraz odstawiła na blat tam gdzieś obok siebie. - o jezu, knock, nie idź, przepraszam, następnym razem zapytam się ciebie, co chcesz zjeść....

okej, teraz będzie dramatycznie.
- tu już nie chodzi o taką głupotę, butterfy, tu chodzi o to jak mnie traktujesz, jakbym był jakaś cholernąmaszynką do ruchania...
xd.

- co ty pleciesz, przecież wcale cię tak nie traktuję, knock! - oburzyła się, zastanawiając, czy przypadkiem on nie ma racji, ale jak to możliwe, przecież wszystko było dobrze itp itd. zsunęła się z blatu i tak stała trochę jak sierotka marysia.

-przykro mi, bf, ale to prawda. ja nawet nic o tobie nie wiem. i serio chyba powinienem iść- wzruszył ramionami i wstał, gotowy żeby wycofać się po swoje ubrania.

- zauważ, że wcześniej ci to nie przeszkadzało - mruknęła, spuszczając wzrok na swoje stopy, starając się nie rzucić w niego tę cholerną filiżanką, która akurat nieszczęśliwym trafem była pod ręką.

- w każdym razie nadal mi przykro. - podrapał się po nosie, nieco zawstydzony tak ogólnie, jeszcze te nieszczęsny ręcznik. - pójdę się ubrać.

- świetnie - mruknęła pod nosem, przy okazji kopiąc nogę od stołu, czego potem pożałowała, bo miała delikatne paluszki u stóp. chciała powiedzieć coś jeszcze, żeby nie szedł i że się poprawi, ale przecież wyszłaby wtedy na jakąś głupią małolatę, zamiast tego zgarnęła pikający od stu lat telefon i usiadła przy stole przygarbiona.

okej a on ubrał się i wyszedł bez pożegnania. dodam nawet, że trzasnoł drzwiami. świetnie. ręcznik zostawił na podłodze.

zrobiła sobie wielki kubek gorącej czekolady, rozpuściła w tym celu chyba 8304489 tabliczek czekolady i poszła z tym i swoim telefonem na fotelik z miną spenianego i rozdeptanego królika, któremu ktoś zabrał małe króliczki :'(

aaaa ubrała się itp itd i poszła.

wróciła do domu,potknęła się o nieszczesny ręcznik, co knock go zostawił na podłodze, pociągnęła nosem, wzięła gorącą kąpiel, siedziała w wannie jakąś godzinę, potem się ubrała w uroczą, satynową koszulkę nocną, bo nie mogła znaleźć nic innego i poszła spać i śniło jej się, że knocka zjadła wielka kanapka z pomidorem i serem.

posiedziała rano trochę na kanapie, lamentując nad swoją fryzurą i wysyłając smsy do różnych, różnych ludzi, musiała wykasować numer knocka, żeby mu z rozpędu nic nie wysłać, a kusiło ją! i poszła gdzieś tam gdzieś tam.

przyszły! del zdjęła znowu torbę i bawiąc się komórką jęczała, że bolą ją nogi.

- to siadaj, głupia, przynieść wódki, czy co chcesz? mam wino, ale winemsię nie upijemy... - na cztery osoby jedno wino to trochę za mało... jak na nią, przynajmniej.

-przynieść, właśnie wpadłam na pomysł, że nienawidzę elliota-parsknęła, rozwalając się na kanapie i przytuliła do poduszki, pachnącej, neistety, knockiem ;/ to był ładny zapach, a del wolałaby żeby wszyscy byli nieszczęśliwi i poduszki baterflaj żeby pachniały tylko nią, zdjęła nawet buty-jak ci przeszkadzam, umówiliście się, czy coś, to mów.

- jezu, czemu go nienawidzisz? nie przeszkadzasz, możesz u mnie siedzieć ile chcesz, najwyżej zamknę cię w szafie, czy w kabinie prysznicowej - postawiła na stoliczku wódkę z polski, kolejna pamiątka, bez żadnych szklaneczek czy kieliszków, bo i po co?

-a do popicia?-bo by się porzygała, ja też bym nie mogła bez popicia-bo jest głupi, nie odpisuje mi i go nienawidzę, bijef, przytul mnie.

- najpierw przyniosę sok - westchnęła ciężko, przyniosła sok jabłkowy. i przytuliła del, siadajac obok niej, wcale nie napisałam na niej. - nie przejmuj się nim, jeszcze przyleci do ciebie na kolanach z wywalonym jęzorem prosząc o przebaczenie - a na pocieszenie wcisnęła jej butelkę.

przeczytałam puściła bąka xdddddddddddddddddddddddddddddddddd fujjjjjjjjjjjjjjjjj xdddddddddddddddddddddddd

































-nie sądzę, on nie ma chyba do mnie cierpliwości i wczoraj powiedział że jestem głupia-tak jakby-jesteś dobrą przyjaciółką, bijef.

.................................




- co ty, on sam jest głupi, skoro tak mówi, nie przejmuj się nim nawet, kochanie - aż się przejęła i trochę za mocno podrapała się po szyi, jednocześnie rozczulajac się nad smsem od knocka co go oblukała!

-bijef. opowiedz mi o twoim szczęśliwym życiu, bo tulus ma popierdolonego faceta całkiem, ja nie mam faceta wcale, to chociaż ty jesteś cała hepi-jak to mówi pani wiesia, odkręciła wódkę i zrobiła łyka, od razu popijając!

- to wszystko przez to, że jestem od was sto razy dojrzalsza! - wyjaśniła, zabierając jej butelkę, potrzebowała się napić też, do soku ledwie sięgnęła i niewiele brakowało i by wyjebała twarzą w podłogę i miałaby spłaszczony nos, jak jeden trup w sześć stóp pod ziemią.

podała więc jej sok i poprawiła rózowe okulary na nosie, bo właśnie wymyślilam, że nosi okulary do czytania i czasem jakieś fajne dizajnerskie do szpanu-to nie ma nic do rzeczy, knock musi być fajny, a nie ty. chociaż ty też masz pewnie wkład-pochwali niech knocka bo mnie wkurzasz,xd.

:c!
- och tak, knock jest świetnym facetem, nie takim jak tamten, jak mu tam było, dominik? dejwid? - podrapała się po policzku i zabrała del okulary, by wlożyć je na swój nos, ale jednak jej się okularowanie nie podobało, więc je oddała.

zsunęła je na koniec nosa i zerknęła znad nich zupełnie poważnie i odchrząknęła-moja droga, ale powiedz mi, który jest... lepszy w łóżku!-zakończyłą triumfalnie, machajać na nią paznokciem, <3 ;d

- uważaj, bo paznokieć ci odpadnie. knock! dominik miał małego, czego nie można powiedzieć o knocku. jezu, pij, del, blado wyglądasz. - to przez światło.... bf lubowała się w świetle....