apartament butterfly.

- ty też. jakim szamponem myjesz włosy? przepraszam, jeśli za dużo pytam. - o ten szampon po prostu nie mogła nie zapytać, zwłaszcza z jego włosami pod nosem, których zapachem się mogła w końcu zaciągnąć. - są takie miękkie. - no właśnie, zazdrościła mu włosów i zmierzwiła mu je opierając policzek o poduszkę.

komu rosna wlosy pod nosem?

- bo jestem ze szwecji. - wyprezyl sie, dumny i zmierzwil jej grzywke ze smiechem, bo to czas na smiech. a potem obszedl lozko i wlazl tam po drugiej stronie pod kourde, bo byl zbyt leniwy na przelazenie po gorze, panie ogorze.

cicho xd.

- łał - stwierdziła, bo kesi to serio moja ajdolka, podrapała się po policzku i westchnęła, gramoląc się. może powinna była go uprzedzić, że kopie w nocy i czasami gada przez sen! - idziemy spać? dobranoc.

- no raczej. nie lubię uprawiać seksu od razu po myciu się, bo potem muszę znowu, trzeba dbać o siebie. - odwrocil sie do niej plecami, ale uprzednio uszczypnal ja letko w udo, a tak w ogole to on nie umial spac z kims twarza w twarz.

ja z moimi koleżankami też tak nie umiem ._.

- fajnie masz - westchnęła i chciała go trochę pomęczyć i podrapać po karku czy coś, ale nie zdążyła,bo zasnęła, oho!

on nie. wstal w nocy i grzebal jej na laptopie.

o rany, butterfly w końcu wstała i ubrana w swój różowy szlafrok z heloł kiti i za długimi rękawami usiadła w kuchni na parapecie z kubkiem kawy i ekspresem w stanie gotowości, gdyby jej gość się obudził i zażądał kawy.

znowu kreska posrodku ;_;!

obudzil sie, a mial taka przypadlosc, ze od razu po przebudzeniu sie mial mozg w pelni rozbudzony i w pelni odswiezony, wiec zlapal tylko swoj telefon i sprawdzil sms-y. westchnal i zwlekl sie z lozka, przecierajac oczy i potykajac sie o dywan zalozyl spodnie, wiecej mu sie nie chcialo i zastanawial sie, gdzie b.f. sie podziala. nie mial zamiaru tez krzyczec, bo moze ma jakas tajna konferencje w przedpokoju czy cos takiego i tylko wyszedlby na idiote, poszedl wiec do lazienki i znowu bral prysznic, a ty rob sobie z tym faktem co chcesz.

ona się już zdążyła pięć razy umyć i uczesać włosy, nawet jej się specjalnie od tego nie elektryzowały. teraz taka chwila grozy, bo butterfly usłyszała jakieś głosy z łazienki. to znaczy, chlapanie wody prysznicu. potem stwierdziła, że to pewnie knock obudził się i wstał. w takim razie B poszła pod łazienkę, zawaliła ręką do drzwi. - ej, chcesz kawy, knock? - zawołała!

usmiechnal sie sam do siebie i stal jeszcze minute pod prysznicem, a potem owinal sie w pasie jej recznikiem z myszka miki i otworzyl drzwi.
- co mowilas?
bo naprawde nie slyszal. powiedzmy, ze naprawde.

oparła się w międzyczasie o ścianę przy drzwiach i obserwowała sufit, póki co czysty, bo nie próbowała jeszcze podrzucać pod nim naleśników.
- kawę. chcesz kawy? - powtórzyła swoje pytanie, spoglądając na niego i swój ręcznik z myszką miki.

nie wiem co robił ten przecin przed kawy.

- nie. ale możemy rozważyć kwestie twojego szlafroczka. - pociągnął ją za owy do środka i, że tak powiem, przyssał się do jej warg. nie po francusku, na razie.

gdyby nie to, że był w tym uroczym ręczniczku, a ona w jeszcze fajniejszym szlafroczku, to nie powiedziała knockowi, że ona sobie wyprasza takie całowanie, kiedy to przecież poznali się zaledwie wczoraj i na filmach to tak nie ma, nie!
zamiast tego objęła go gdzieś na wysokości karku i ugryzła lekkoletko jego dolną wargę.

z racji, ze jak juz wspominal, byl silny i przyzwyczajony do przenoszenia kobiecych cial, jakkolwiek zle i niestosownie to by nie brzmialo, przytrzymujac ja w talii zmienil jej pozycje, ze teraz ona miala za plecami powiedzmy umywalke i przesunal dlonia po jej jakze gladkim+aksamitnym udzie, a jezykiem rozchylil jej wargi, przesunal nim tez po jej zebach, z przodu tych.

nie lubimy odgryzionych języków, więc B nawet nie przeszło przez myśl robie nie takich głuptactw, zamiast tego umiejscowiła jedną dłoń gdzieś z boku jego ręczniczka, pewnie chciała się go pozbyć, nie odrywając od niego ust.

wsunal dlon prawa, odpowiedzialna czesniej za zabawe jej udem, pod polacie jej szlafroczka i odkryl, ze b.f. nie ma stanika, co zreszta wykorzystal do celow zabawy wlasnej, spowolniajac nieco tempo pocalunku. elo.

westchnęła, dawno nie odbywała stosunku, ale obiecała sobie w zasadzie, że będzie unikała seksu z dopiero co poznanymi facetami. przynajmniej teraz byli w jej mieszkaniu, a nie na przykład pod mostem. przesunęła dłońmi po jego torsie, by zaraz pozbawić go tego kolorowego ręczniczka.

poczul sie nieco nagi, co zupelnie nie krepowalo go ani nic z tej wesolej kompani, odwdzieczyl sie wiec pieknym zanadobne, to jest zsuwajac jej koronkowe figi w dol, dalej powinna poradzic sobie sama, bo miala je teraz w okolicach kolan, to tak w ramach dodania realnosci forum.

oo, jak pieknie tanczysz, w sukni ze skorek pomaranczy ♪

zdolniacha z niej, poradziła sobie z tymi swoimi figami, które zaraz znalazły się w pewnej odległości od nich, a butterfly zrobiła knockowi malinkę gdzieś nad prawym obojczykiem, niech się chłopak cieszy.

usmiechnal sie wiec, zadowolony niczym wygrzewajacy sie na sloncu gruby szary kot imieniem kocur, tak, mowie o swoim kocie, nawet mimo ze nie ma jeszcze slonca... niewazne, odgarnal jej wlosy z czola i przekrzywil glowe, wracajac do jej ust zarliwiej niz wczesniej i zalozyl sobie jej udo, ze tak powiem, na swoim biodrze, ale tym z tylu xd, i to brzydko zabrzmi wobec poetyckosci [niklej xd] tego posta, ale w nia wszedl.

/ to poetyckość to chyba ten fragment o kocie xd.

rzekła, iż, uwaga cytuję, 'och knock', wzdychając gdzieś do jego prawego ucha, które lekko przygryzła, paznokciami w kolorze jaskrawo-różowym męcząc jego plecy, na zażalenia i odwołania czas będzie potem.

pewnie tak! ale sie staralam xd.

pokiwal glowa, powstrzymujac sie od powiedzenia 'tak, wiem, jestem mistrzem', co mogloby zostac zle odebrane i przesunal nosem po jej policzku, pachnialo jej szamponem, co zupelnie mu sie podobalo.
wspominal ktos cos o nie uprawianiu seksu zaraz po prysznicu?

no nie, spalił! będzie musiał się znów umyć, pomarszczy mu się skóra od wody, a potem zejdzie warstwami, kiedy będzie się wycierał ręczniczkiem. okej, może jak dobrze pójdzie to uda się tego uniknąć.
w każdym razie, b uznała to wszystko za bardzo przyjemny początek sobotniego dnia.

fuj.

okej, chóry aniołów zaśpiewały mu do ucha pieśń jakąkolwiek glory glory gloryyy i trochę się zachwiał już, magiczne słowo, po, takie fajne a takie krótkie, nie? i założył bokserki.

stanęła na palcach i pocałowała knocka w prawy kącik ust, opierając dłonie na jego ramionach, a zaraz zabrała się za szukanie swojego szlafroczka, który bogu dzięki leżał gdzieś nieopodal. a odziać chyba się wypadało.

sory miałam zawiechę.

- muszę iść do siebie. - stwierdził, mrużąć oczy, a może i marszcząc czoło, wybieraj. - przebrać się i tak dalej... idziesz ze mną?

- siur siur - pokiwała głową, drapiąc się po nosie. - ale chyba się najpierw ubiorę, możesz się czegoś napić w tym czasie. hm? - przeczesała palcami włosy, stwierdzając, że wciąż są prawie tak samo fajne jak były po umyciu i wysuszeniu.

mogę wam wsadzić otylkę do samer i nejta; <? w ramach grania nie-w-parach.

- nie lubie pic tak rano. - i jakos sposepnial, nie wiem czemu, moze byl zmeczony czy cos takiego. w kazdym razie rozejrzal sie za swoimi spodniami, ktore zalozyl nawet. - ubiore sie i poczekam na ciebie, okej?

możesz możesz.

- okej - pokiwała głową i poszła szukać ubrań po szafach, nie chce mi się robić 'ubrana w', ale mozesz mi wierzyć, że w szmatach nie chodziła i kiedy wróciła nawet z torebką do pewnie już ubranego knocka to było w porzo.

http://beccary35.livejournal.com/4100.html wez sobie cos ;d

- juz? - zapytal, niepewien, moze miala jeszcze zamiar zalozyc swoje futro z norek czy cos takiego. w kazdym razie on juz ubral sie calkiem, nawet buty i kurtke tez.

nie chce mi się szukac ._.

- już! - przytaknęła i poszli, zacznij.

fajnie,xd.

Łaaał, doszła do domu i zrobiła sobie gorącą kąpiel, nie miała niestety do kąpieli zadnych kaczuszek ani innych zwierzątek, czuła się więc a bit samotnie.

Obudzila się, umyła, ubrała i poszła na kawę na miasto!

Kisiła się w mieszkaniu, czekając na Knocka, bo zmiana planów i te sprawy, nie wiem po kiego grzyba jej kurtka, tak swoją drogą.

Zapukał do drzwi, nieco zasapany, bo pies urwał mu się po drodze ze smyczy, i Knock musiał go gonić naokoło osiedla BF i reszty.. W każdym razie teraz otarł pot z czoła, który był bardzo bardzo wyimaginowany i zadzwonił dzwonkiem, słysząc stłumioną muzykę Betowena.

To pewnie jej sąsiadka, która grywa gdzieś po całej Europie z jakąś niezmiernie sławną orkiestrą, ćwiczyła na pianinie, czy czymkolwiek.
Butterfly zerwała się z łóżka, gubiąc buta, którego musiała w takim razie włożyć raz jeszcze, zdążyła poprawić włosy, bo do drzwi od sypialni, gdzie siedziała, była daleka droga. I otworzyła!
- Cześć, Knock. I pies! - Zapomniała imienia, to źle?

Wlasciwie mialam na mysli, ze to jest dzwiek jej dzwonka, ale... skoro tak mowisz. - Wybacz, ze nie uprzedzilem, ale sama wiesz, wczoraj siedzial caly dzien sam, dzisiaj pol dnia sam, to go wzialem... mam nadzieje ze sie nie gniewasz. - Tymczasem wepchnal sie do srodka i rzucil swoja torbe na podloge kolo dwunastu par jej szpilek Manolo, a torba zachrzescila bo mial w niej nowego NYTimesa i Vogue'a. - Co jemy? - Zaczal odplatywac szalik, ale zmarzly mu palce i nie mial jak, poza tym trzymal smycz psa marki rotwajler zaplatana miedzy palce tez.

Aha, okej.....
Najpierw oparta o ścianę gdzieś naprzeciw Knocka i psa obwąchującego jej szpilki, które dzisiaj pół dnia ustawiała w rządku.. hm, może nie pół dnia, ale dwadzieścia minut na pewno! Już dwie pary przewrócić, a w BF narastała ochota zdzielenia psa po łbie. Jednak uśmiechnęła się podchodząc do Knocka, by pomóc mu z szaliczkiem, bo zauważyła, że sobie nie radził.
- W porządku, mam tylko nadzieję, że nie drapie mebli i nie zjada poduszek. Co jemy? Hm, mam pełną lodówkę i weźmiesz sobie co chcesz, nie umiem gotować! - I teraz miała nadzieję, że Knock nie wyjdzie trzaskając drzwiami z tego powodu. - Mam lody - dodała po chwili.

- No ej... ja założyłem koszulę, liczyłem na jakiegoś hm, indyka, dzikiego kota albo cokolwiek.. - Skrzywił się i wcisnął jej w dłoń swój miły szalik. Sam schylił się i odczepił psu smycz od obroży. Ją też jej wcisnął, obok szaliczka i poszedł na kanapę.

- Zbyt wiele ode mnie wymagasz, Knock! - zawołała za nim, odkładając to wszystko na szafkę, która się niebezpiecznie zachwiała. Ba, prawie wciąż się chwiała, bo miała jedną nogę innej długości niż pozostałe. A nie chciało jej się odnosić szafeczki do jakiegoś stolarza, czy innego! - Ale jak chcesz, to możemy zamówić indyka na telefon. O ile się da.. - Jej zdaniem w tych czasach wszystko powinno być można zamówić na telefon! Podreptała jakoś za nim, też na kanapę.

- Jasne, przez ebaya, żywego. To znaczy żywego indyka, nie żywego ebaya. - Spojrzal za wybiegajacym do lazienki psem i spojrzal na BF, usmiechajac sie szeroko. - A co u ciebie!

- Wszystko w porządku, nawet nie pochwaliłeś mojego porządku! - Odrobinę się obraziła z tego powodu, drapiąc po kolanie się, nie miała żadnej wysypki. - A co u ciebie, wyschnąłeś po wpadaniu do basenu, czy co to tam wczoraj było? - spytała, uśmiechając się do niego, bo to dziecko szczęścia, byś nie marudziła, że moi się nie uśmiechają.

-Chwale więc. - Pochwalil i podrapal się po kolanie, druga reka usilowal rozpiac jeden guzik koszuli bo jeszcze przed wyjsciem zlapala go mama i zaczela mu zapinac... ach, ciezkie życie ma ten nasz Knock. Oczywiscie nie udalo mu się jedna reka więc zaangazowal w cala sprawe druga reke, gdy już przestal drapac się po kolanie. Owlosione mial kolana, bo ani nie snilo mu się golic nog. Rajstop tez nie nosil. A nogi mial chude, ale bez przesady. Tez bez przesady umiesnione. Takie w sam raz zeby fajnie wygladac w kapielowkach. Kapielowki jego ulubione byly niebieskie. - Powiedz mi, moja droga BF, co z twoimi rodzicami? Zawsze lubilem takie pikantne historyjki, więc mozesz cos nawymyslac.

- Ale jak, co z moimi rodzicami? - spytała, nie do końca rozumiejąc jego pytanie. Ściągnęła swój wisienkowy zegarek z szyi i rzuciła go gdzieś na stoliczek, udało się mu nie spaść na fajny dywan, który pewnie był sprowadzony z jakiejś Turcji, czy innego dzikiego państwa. - Moi rodzice mają się dobrze, wcale nie uprawiają teraz seksu na mojej pralce - kiwnęła w stronę łazienki, przynajmniej tak się jej zdawało, że tam łazienka, bo jak już wspomniałam kiedyś, nie była zbyt dobrze rozeznana, nawet w swoim mieszkaniu. - O ile mnie pamięć nie myli, to teraz mieli być gdzieś w eee Genewie, jakieś bardzo ważne spotkanie. Nie pytaj - westchnęła, przymykając oczy, miała fajne poduszki na sofiekanapie, więc o jedną się oparła całą prawą połową ciała. A druga połowa spadła z kanapy ._. Albo nie. - A co z twoimi rodzicami, bo nie wiem? Oni są w Sztokholmie?

-Nooo. Ale mamusia wpadla do synka, jak zreszta co tydzien. To znaczy wiesz, nie mieszka u mnie, tylko w hotelu, bo jak ja zapraszam, to mowi ze nie chce przeszkadzac i wtedy taaaaaaaak glosno chichocze! - Sam tez zachichotal. To znaczy nie mial na imię Sam. Może to i zle? Chociaz nie, nie chcial być jak ten Sam z filmu Jestem Sam. Zmierzwil sobie czupryne, w tej samej chwili, zwracajac uwage na jej czupryne. A raczej fryzure, chociaz to niefajne slowo, ale moglaby się obrazic, gdyby czytala tego posta. Poprawil się wygodniej na kanape i oparl prawa reke a raczej ramie [chociaz reka to ramie hehe] na oparciu i oblizal usta, może sobie myslec, ze naprawdę jest glodny, a ona nawet nie zapytala czego się napijesz. Jakos przezyl. - Genewa to ten kraj z pamietnika ksiezniczki? - Zazartowal, bo tak naprawdę wiedzial, co to jest Genewa, tylko chcial zaszpanowac ze jest elo i joł tez jest i ze czytam i ogladal pamietnik ksiezniczki. Chociaz ksiazka byla lepsza. To znaczy ogolnie dobra nie byla... eee, niewazne.

Glupie posty pisze przez worda, xd -.-

Przekręciła się trochę w jego stronę, teraz z nogami na kanapie, ale bez butów, bo bez problemu zsunęła je ze swoich niedużych stópek (nosiła rozmiar trzydzieści siedem!) i lekko wkopała, może nawet wsunęła pod stoliczek, bo sięgała, miała zupełnie długie nogi. Nie dość, że długie, to jeszcze idealnie gładkie! Ale nie będę się rozpisywała na temat jej nóg, bo wyjdzie na to, że na nią lecę, czy coś. Nieważne.
- Nie wiem, nie czytałam pamiętnika księżniczki. – Taka trochę zgacha teraz. Ale żeby nie było mu przykro to posmyrała go stópką po udzie gdzieś tam, wzdychając ciężko. – Twoja mama umie gotować? No wiesz, jak te mamy w filmach, co przywożą swoim dzieciom ciasta i jakieś zapiekanki, jak tylko są w mieście.. – Hoho, Butterfly zawsze marzyła o takiej mamusi, chociaż się do tego nie przyznawała. Oblizała usta i stwierdziła, że pewnie jest fatalną gospodynią, Marta Stjułart by się za nią wstydziła, więc podniosła się do pozycji bardziej siedzącej, niż poprzednio, poprawiła ramiączko sukienki, które zdążyło już się zsunąć nieznacznie. – To Knock, napijesz się czegoś? Chyba już pytałam, ale musiałeś niedosłyszeć.. – To taka ściema.

-Moja mama wszystko umie. -Pochwalil się, co nie bylo prawda, bo nie wiedzial, czy jego mama umie na przykład wspiac się na drzewo bez galezi, tylko takie gladkie, nie wiedzial, czy umie jechac sto milionow kilometrow bez zatrzymania się i bez smierci, nie wiedzial, czy umie obejrzec caly odcinek mody na sukces, nie wiedzial, czy umie zrobic pizze z kawalka marchewki i tak dalej, ale liczy się to, ze pzrynajmniej o niej dobrze mowi i jest dobrym synem. Podrapal ja po lydce, bo wydawalo się, ze jej lydka tego potrzebuje i rozejrzal się w poszukiwaniu psa. Poinformowal BF, ze psowi chyba spodobala się jej lazienka. -A co do picia, to dzieki, jestem od rana na szesnastu kawach.. okej tak naprawdę to na dwoch, ale nie mam ochoty i tylee.

aha i dodam ze nie wiedzial kto to marta s

Miała nadzieję, że w razie czego jego pies potrafi spuszczać wodę, jak ten kot z filmu, odgarnęła włosy za ucho, wpadały jej wciąż do oczu, chyba jutro rano będzie musiała iść do fryzjera! – W porządku, ale chyba coś byś zjadł, co? – spytała, przyglądając mu się, chociaż podobno to niespecjalnie elegancko. Ale, kurczę blade, była u siebie w domu i mogła się patrzeć na co, czy w tym wypadku na kogo, chciała! – Moja mama nie umie nawet sobie pomalować paznokci. I wiele innych rzeczy nie potrafi zrobić, ale nie będę jej obgadywała przecież, bo jeszcze się ktoś o tym dowie i co. – I skifa, jak to mówią we wsi. Głupi, wszyscy znają Martę.